Fatbike to rowerowa nisza - jednoślady z bardzo grubymi oponami (powyżej 3,7 cala!), przeznaczone specjalnie do jazdy po nawierzchniach sypkich, w które koła o normalnej szerokości zwyczajnie by się zapadły. W Polsce są praktycznie nieznane, żaden większy producent ich nie wytwarza i bardzo trudno je spotkać. Za oceanem natomiast właśnie przeżywają swoje 5 minut.
Jednoślady te świetnie nadają się do jazdy po śniegu. Nawet takim nie ubitym, na którym klasyczne rowery nie zawsze sobie radzą.
O tym amerykańskim wynalazku zamieniającym w zasadzie dowolny rower górski w pojazd śnieżny głośno było w 2010 roku. Choć z pewnością nie jest już nowością, wciąż może dawać sporo frajdy z jazdy po śniegu i lodzie.
Ktrak ma też jedną niezaprzeczalną zaletę - można go bez większego problemu kupić w Polsce.
Jazda na dowolnym rowerze poziomym zimą może być ciekawa. Jedn jednak jeden rodzaj poziomych rowerów, który wydaje się być stwotrzony do zimowych zabaw - to rowery trójkołowe.
Napęd na tył, brak możliwości wywrotki i dwa koła przednie, które mogą być hamowane oddzielnie - to brzmi jak super zabawa na lodzie i gwarantuje mnóstwo frajdy zimą.
I nie, wcale nie trzeba do tego lodu i mrozu. Dobrze wypastowana podłoga starej hali nada się do tej zabawy równie dobrze.
Downhill jest ekscytujący i podnosi poziom adrenaliny nawet latem. Zimą, gdy przyczepność spada, a olej gęstnieje w amortyzatorach, zjazd staje się jeszcze ciekawszym i dającym więcej satysfakcji wyzwaniem.
Jakby komuś brakowało ardenaliny podczas samotnych zjazdów, można też wziąć udział w zawodach. Ponad 1000 osób pędzących na złamanie karku po śniegu - czyż nie brzmi to interesująco? Nawet nazwa jest wyjątkowo trafna: Megaavalanche (tłum.: mega lawina). Wygląda to tak: