Trentino kusi rowerami "z prądem"

Już wiem dlaczego sędziowie Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) raz na jakiś czas rozbierają rowery zawodowców na części, sprawdzając, czy nie mają ukrytych silniczków. Będąc niedawno w Dolomitach przy okazji etapu Giro d'Italia, przejechałem się tzw. e-bikiem. Wrażenia? N-i-e-s-a-m-o-w-i-t-e! Na takim turystycznym rowerze "z prądem", żadna górka nie jest straszna. Region Trentino kusi nimi turystów, by odwiedzili region nie tylko zimą, ale także latem.

Początkowo wszyscy byliśmy sceptyczni. - Ja chcę normalny rower, a nie jakiś tam z silniczkiem! - licytowaliśmy się nawzajem. Wiadomo, sami twardziele z Polski przyjechali. Ale już kilka chwil na e-bike'ach sprawiło, że się w nich zakochaliśmy.

To nie jest bowiem tak, że rower "sam jedzie". Pedałować trzeba, a można nawet solidnie się spocić, jeśli wyłączymy silnik całkowicie, albo włączymy najniższy bieg na stromej górce. Silnik elektryczny działa bowiem tak, że pomaga nam pedałować, ale tylko gdy tego chcemy, i tylko w takim stopniu, w jakim chcemy (jest kilka trybów pracy - najsłabszy to "eco", najmocniejszy - "turbo"). Gdy silnik działa, pedały delikatnie przyśpieszają i kręcą się nieco szybciej niż wynikałoby to wyłącznie z pracy naszych mięśni. To cała filozofia e-bike'a.

fot. inf. pras.

Na takim rowerze żadne górki wokół Madonna di Campiglio, nie były dla nas straszne. Gdy wcisnęliśmy "turbo", wyprzedzaliśmy turystów na zwykłych rowerach jak małe wyścigówki (ku ich wielkiemu zdziwieniu, bo nie ma co ukrywać - nie wyglądaliśmy na profesjonalistów). Gdyby nie brak kolarskich sylwetek, moglibyśmy przypominać Fabiana Cancellarę, szwajcarskiego zawodowca startującego w Tour de France, który swego czasu podejrzewany był o to, że w rowerze ma silniczek, tak niesamowicie potrafił przyśpieszać. Od jakiegoś czasu UCI robi naloty na sprzęt najlepszych ekip, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie mają silniczków. Póki co, nic nie znaleziono.

Nasze silniczki widać natomiast z daleka - najbardziej w oczy rzuca się akumulator na ramie. On, a także sam silnik, przymocowany do supportu, sprawiają, że waga roweru rośnie o ok. 5 kg. W sumie e-bike waży ok. 17,5 kg. Akumulator litowo-jonowy ładowany jest ze zwykłego gniazdka, co zajmuje ok. 2-3 godzin. Zasięg roweru zależy od wielu czynników, takich jak pojemność akumulatora, masa rowerzysty, prędkość jazdy itd. Zasięg waha się więc od 50 do 100 km.

- Trzeba uważać, żeby akumulator się nie rozładował, na maksymalnych obrotach wystarcza na ok. godzinę. Jak skończy się gdzieś w dolinie, powrót do hotelu może zaboleć - śmiał się Elia, nasz przewodnik, który zimą jest instruktorem narciarskim, a latem przesiada się na rowery.

W rejonie Trentino jest już kilkaset e-bike'ów (jeden kosztuje ok. 2,5 tys. euro). W Madonna di Campiglio wypożyczenie na dzień to wydatek 25 euro, nieco taniej jest z kartą "Dolomiti" pozwalającą na różne zniżki w całym regionie. Oczywiście, można też bez problemu wypożyczyć normalny rower.

- E-bike to propozycja dla turystów, którzy nie jeżdżą na rowerach na co dzień i nie mają wyśmienitej kondycji, ale mimo to, chcieliby pojeździć dłużej po górach i aktywnie pozwiedzać okolicę - opowiadała nam podczas spotkania zorganizowanego przez polski oddział Eurosportu Gilda Ventura z Trentino Marketing.

Według jej słów Polacy to w Trentino najważniejsi turyści zza granicy zaraz po Niemcach. - Kiedyś więcej pieniędzy od was zostawali u nas Rosjanie i Czesi, ale teraz wy jesteście numerem dwa - opowiadała Ventura.

Najwięcej Polaków w Dolomity przyjeżdża oczywiście zimą - na narty. Rejon Trentino uznawany jest za narciarskie serce Włoch z licznymi kompleksami narciarskimi, a w nich doskonałymi nartostradami z widokami na Jezioro Garda z góry Monte Baldo lub na Jezioro Iseo z góry Monte Altissimo. Niemal cały obszar zajmują dwa duże regiony narciarskie Dolomiti Superski (1200 km tras) i Skirama Dolomiti Adamello (230 km). Mając dwa karnety, można przejechać ponad 1,4 tys. km. Jest też ponad 500 km tras do uprawiania narciarstwa biegowego.

Ale Trentino chce zachęcić Polaków do wizyty także latem. Poza e-bike'ami oferuje mnóstwo tras trekkingowych, piękne parki krajobrazowe, a także oczywiście pyszne jedzenie (polenta!) i dobre wino. Reklama "Visit Trentino" z udziałem piłkarzy Bayernu Monachium - w tym Roberta Lewandowskiego - to właśnie element kampanii zachęcającej turystów do wizyt także latem.

Kończący się w tym roku w Madonna di Campiglio etap Giro d'Italia wygrał Hiszpan Mikael Landa. Trentino pękało z dumy, bo wiosną, czyli totalnie poza sezonem, miasteczko odwiedziło kilkanaście tysięcy turystów, a transmisję telewizyjną oglądało kilka milionów w całej Europie. - W Madonnie specjalnie wymieniliśmy asfalt, żeby żaden kolarz nie mógł przypadkiem ponarzekać w telewizji na jakość drogi - śmiał się Maurizio Rossini, szef marketingu Trentino. - Żałujemy tylko, że w Madonnie nie wygrał Polak, to dopiero byłaby reklama!

Partner - materiał

Wybierz rower dla siebie

Więcej o:
Copyright © Agora SA