Maraton w Łomży dla twardzieli

Maraton Kresowy ?Na Krańcach Mazowsza? w Łomży na długo zapisze się w pamięci uczestników. Tym razem, zamiast oczekiwanych po ostatnich nawałnicach i upragnionych przez niektórych kałuż, maratończycy musieli zmierzyć się z trudną trasą, wymagającymi zjazdami, męczącymi podjazdami, a nade wszystko z palącym słońcem.

Zawodnicy startujący w półmaratonie mieli do pokonania trasę liczącą 28 km. Dystans główny liczył 65 km. Interwałowa trasa z przewyższeniem całkowitym ok 700m, prowadziła urozmaiconymi ścieżkami lasu giełczyńskiego, w tym po obrzeżach rezerwatu Dębowe Góry. Tomek Perkowski - autor trasy, wraz z grupką wolontariuszy przygotował wyścig wymagający od kolarzy żelaznej kondycji, a przede wszystkich hartu ducha. Było wszystko co zapowiadał, czyli: "piach, pot i łzy".

Liczba uczestników na starcie znowu przyjemnie zaskoczyła Organizatorów. Około 250 maratończyków oczekujących na sygnał do rozpoczęcia wyścigu prowokowało do różnych skojarzeń. Słychać było nawiązania do największej bitwy w historii średniowiecznej Europy, a to wszystko za sprawą upiornie palącego słońca. Na szczęście zamiast krzyżowych mieczy, kolarze trzymali w rękach kierownice.

Dariusz Zakrzewski przyzwyczaił nas już w tym roku do faktu, że jako pierwszy melduje się na mecie. Tak było i tym razem. Jako drugi linię mety przejechał Krzysztof Olszewski (młodszy od lidera wyścigu o 27 lat). Trzecie miejsce zajął Ales Shymanovich, tracąc niepełną sekundę do zwycięzcy.

Najszybszą kobietą na głównym dystansie została Agnieszka Nowiczkow, pozostałe dwa miejsca przypadły Patrycji Bogucie i Annie Kędra.

Półmaraton wygrał Paweł Kosiorek. Przejechanie prawie 30 km w tak ciężkich warunkach zajęło mu niepełną godzinę. Dawid Gąsowski był drugi, trzecie miejsce zajął Artsiom Burko. Wśród pań w swoich kategoriach wygrały Elżbieta Radziszewska i Anna Fidziukiewicz. Wszystkich ponownie zadziwił Antoni Sokół, 7-latek z Sienkiewicz, który potrzebował tylko 40 min więcej od zwycięzcy na przekroczenie linii mety.

Na mecie na wszystkich wyczerpanych maratończyków czekała niespodzianka - fontanna wodna zaimprowizowana przez strażaków. Można było nie tylko umyć rower, ale również samemu doświadczyć chłodnej rozkoszy po trudnym wyścigu. Smaczny i obfity posiłek regeneracyjny oraz losowanie nagród przez sierotkę kresową to już stałe punkty Maratonów Kresowych.

Impreza się udała. Głosy zadowolonych uczestników na różnych forach internetowych tylko to potwierdzają:

"Były odcinki na których goniło się razem z wiatrem, a były również bardzo ciężkie, takie jak kilkukilometrowa końcówka po trawie która ciągnęła się w nieskończoność. Ale było bardzo dobrze"

"Trasa super. Przygotowana znakomicie, nie można było zabłądzić. Dziękujemy Tomkowi za znakomite przygotowanie trasy"

"Jak zwykle świetna dająca w kość trasa (chociaż żałuję, że z powodu defektu nie mogłem jej ukończyć w całości), pogoda piękna i wspaniała atmosfera!!!"

Maratony Kresowe po raz kolejny potwierdziły, że oferują najciekawsze trasy MTB w tej części Polski. Czas "Krańców Mazowsza" ustępuje już miejsca kolejnemu etapowi. Tym razem maratończycy wyruszą na kolarski podbój Białorusi do niezwykle gościnnych Sopoćkin. Strzałki z polskimi napisami w lesie na Białorusi to dość niezwykły widok. Znowu będzie się działo!

Podziel się swoimi wrażeniami na naszym Facebooku!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.