Szosówką po mieście

Do przemieszczania się po mieście można używać praktycznie każdego rodzaju roweru. Jedni najlepiej czują się na trekingu, czy rowerze miejskim, inni wybierają górala albo crossa. Jednakże duży, coraz większy, odsetek rowerzystów jeździ po mieście, na zdałoby się niewygodnych, rowerach szosowych z wyścigowym rodowodem. Sam stałem się ?ofiarą? takiego trendu i na własnym przykładzie postanowiłem przekonać się, jak w codziennym miejskim użytkowaniu sprawdza się szosa.

Ze względu na mnogość rowerów, które mogą nosić miano rowerów szosowych, w poniższej rozprawce skupię się tylko na najczęściej widywanym na mieście, najbardziej popularnym typie amatorskich szosówek. Rowery te wyposażone w klasyczną kierownicę typu baranek, często kilkunasto i więcej letnie, są osiągalne dla każdego, a właścicielem takiej używanej szosy można się stać dysponując kwotą 500 zł. Pomijam właściwie niespotykane w ruchu miejskim rowery czasowe, wytrzymałościowe, przełajowe, supersportowe i inne "megawylightowane" sprzęty za grubo ponad 8 tys. złotych, które jeżeli nawet zauważone na mieście, to swojemu właścicielowi służą właściwie tylko do celów treningowych, a nie komunikacyjnych.

Zobacz też: Asfaltowy turysta [TEST]

Oszczędności czasowe Co daje przesiadka z górala czy trekinga na szosę? Przede wszystkim prędkość. Tworząc szosówkę każdy producent skupia się na przynajmniej dwóch elementach - ograniczenie oporów jakie powstają przy jeździe (wąskie obręcze, cienkie i pozbawione bieżnika opony) oraz zminimalizowanie jego wagi. Budowa i wygląd roweru szosowego podporządkowany jest tym dwóm wartościom, których kompromis stanowi o docelowym przeznaczeniu roweru, a także jego trwałości i poręczności w amatorskim sporcie lub też codziennym użytkowaniu. Konsekwencją takiego myślenia podczas produkowania i składania rowerów jest to, że szosówki charakteryzują się twardymi przełożeniami (najczęściej spotykane to 52-12), które pozwalają nawet przeciętnemu zjadaczowi chleba, rozpędzić się na płaskim i równym odcinku jezdni do prędkości z piątką z przodu. Szytki lub cienkie opony (najpopularniejsza szerokość to 23 mm) napompowane do 160 PSI, 28 calowe, lekkie obręcze, piasty nieobciążone tarczami hamulcowymi, aerodynamiczna pozycja rowerzysty za sterami kierownicy typu baranek - wszystko to sprawia, że jeżeli kręci cię prędkość - taki rower jest stworzony dla ciebie. Coś co jest mało możliwe na góralu - czyli stałe utrzymanie prędkości rzędu 40 - 50 km/h, na lekkiej szosówce staje się normą, a jazda "na lajcie" to 30 km/h.

Wszystko ma swoją cenę

Ale nie ma róży bez kolców. Za szybkość trzeba zapłacić wysoką cenę, cenę uniwersalności roweru. Na rowerze szosowym pozostaje nam jazda tylko po asfaltach, lub od biedy po w miarę równych, ubitych drogach. Szosówka, nie ma praktycznie żadnej sprawności terenowej. Cóż z tego, że ktoś powie, że gdzieś udało się wjechać i dało radę. No właśnie - udało się. Mniej wprawnemu rowerzyście, albo przy odrobinie mniej szczęścia, mogłoby się nie udać. Cienka opona jest bardziej narażona na przebicie niż szeroka opona mtb. Opona szosowa (lub szytka) mniej wybiera nierówności drogi - śmiem twierdzić, że nie wybiera ich wcale. Po prostu decydując się na zakup szosy, decydujemy się na jazdę po równym oraz omijanie przeszkód.

Zobacz też: Amortyzator w mieście

Amortyzator? Brak Kolejnym "utrudnieniem" jest brak amortyzacji w szosówkach, co wpływa na mniejszy komfort poruszania się po drogowych nierównościach. Ten stan rzeczy bierze się z dwóch ww. głównych założeń budowy roweru szosowego. Amortyzator generuje straty w przekazywaniu napędu, a jego ciężar jest dużo większy od stalowego, aluminiowego czy carbonowego widelca bez tłumienia (tak, carbonowe widelce - i carbonowe ramy - skutecznie tłumią drgania, ale nie w omawianym przez nas przedziale cenowym). Skoro zamierzamy jeździć naszym rowerem szosowym tylko po jezdni, amortyzator tak naprawdę okazuje się zbędnym wynalazkiem. Zamiast myślenia o odpowiednim ustawieniu amora lepiej skupić się na omijaniu studzienek, dziur w asfalcie, kolein i wyrw, których szczególnie jest dużo przy prawej krawędzi jezdni.

Slalom albo bliżej środka pasa

Jazda szosą po polskich drogach to tak naprawdę sztuka slalomu, lub też co bardziej bezpieczne dla rowerzysty - świadoma jazda bliżej środka prawego pasa. Prędkość przelotowa, jaką da radę osiągnąć i utrzymać bardziej wprawiony amator rowerów szosowych na dłuższym odcinku drogi, oscylować może nawet w okolicach 50 - 60 km/h. Osiągając tę "skuterową" prędkość, rowerzysta jest wbrew pozorom bardziej bezpieczny, gdy jedzie bliżej środka pasa ruchu, niż klejąc się do zaśmieconego, nierównego i dziurawego pobocza, które wymusza gwałtowne omijanie przeszkód, narażając rowerzystę na spotkanie z wyprzedzającymi go podjazdami.

Polskie drogi dla rowerów z nazwy tylko są drogami. Często są to płyty, kostki lub też chodniki rowerowe, a dróg jako takich w większości nie przypominają. Jazda po nich jest bardzo utrudniona, gdyż zaczynają się nagle i tak samo nagle się kończą, często nie wiadomo jak, i czy w ogóle dalej jechać, zejść z roweru, wyjechać na ulicę, prześlizgnąć się chodnikiem? Jeżeli masz szosę nie masz dylematów. Wszędzie tam gdzie wolno, obligatoryjnie lecisz jezdnią i wbrew pozorom jest to jazda bezpieczniejsza niż wolniejszym typem roweru. Im szybciej jedziesz, tym mniej utrudniasz ruch pojazdów samochodowych i mniej jesteś narażony na trąbienie, czy niewybredne uwagi w swoją stronę - typu: "Na ścieżkę k..." (gdzie "ścieżka" jest akurat w remoncie, nie ma jej, lub nie musisz o niej wiedzieć), których to uwag, biorąc pod uwagę powszechny brak zrozumienia innych, oraz brak znajomości przepisów wśród kierowców, daje się słyszeć niestety często. Dodatkowo, im szybciej jedziesz, tym masz mniejsze szanse na to, że ktoś wjedzie w twoje tylne koło, tłumacząc, że wyrosłeś mu spod ziemi.

Wygodnie czy nie wygodnie

Jednym pozycja na rowerze szosowym będzie pasować bardziej, drugim mniej, niemniej jednak każdy, wsiadając pierwszy raz na szosę, musi się do tej, było nie było, specyficznej pozycji przyzwyczaić. Kształt ramy szosowej jest dostosowany również do amatorskich zastosowań, a obok długości rury podsiodłowej, duże znaczenie ma też wymiar rury sterowej i jeżeli nie jesteś przekonany, że twoja pozycja jest idealna - warto wiedzieć, że jest coś takiego jak bikefitting (podstawowa usługa dostępna jest już od 150 zł). Kierownica typu baranek oferuje wiele chwytów. Na początku można spędzić trochę czasu trzymając kierownicę w górnym chwycie, by trochę otrzaskać się z rowerem. Nieprawdą jest, że pozycja na rowerze szosowym jest niewygodna. To tak jakby powiedzieć, że np. kawa jest niesmaczna. Co kto lubi. Nie od razu Kraków zbudowano i nikt nie każe nikomu od pierwszej chwili na szosie jeździć w dolnym chwycie - nie chcesz, nie rób tego. Jednak dla mnie ten właśnie chwyt okazał się najwygodniejszy i to właśnie w pozycji aerodynamicznej spędzam 90% czasu jazdy na mojej szosówce.

Hamulce z innej bajki

Kolejną ciekawostką są hamulce, zwykłe (dual pivot), szczękowe, których główne założenia konstrukcyjne nie zmieniły się od przynajmniej 30 lat. Nawet nowoczesne konstrukcje nowych szosówek nie hamują tak jak hydrauliczne tarczówki, czy dobre hamulce typu V-brake. To jest rzecz, którą wsiadając na szosę musisz wiedzieć i zaakceptować, a swoje manewry dostosować do mocy i precyzji działania hamulców. Jadąc rowerem ze zwykłą (prostą) kierownicą można mieć cały czas palce na klamkach hamulcowych. Jadąc rowerem szosowym nie zawsze tak się da i są możliwości trzymania baranka w taki sposób, że natychmiastowe opóźnienie nie będzie możliwe. Należy na to wziąć poprawkę rozpędzając się szosą w miejskiej dżungli. Co prawda niektóre starsze modele dostępne na rynku pojazdów używanych mają wyprowadzone dźwignie hamulcowe do hamowania nawet w chwycie wąskim, ale to jest już raczej egzotyka, która nie dotyczy nowocześniejszych modeli z klamkomanetkami.

Zmiana biegów

Kolejna rzecz różniąca rowery szosowe od rowerów typu górskiego, trekingowego etc. to zmiana biegów. Wyróżnia się w pojazdach dostępnych na rynku trzy typy sterowania przerzutkami. W najstarszych rowerach występują nieindeksowane przerzutki na ramie. Nauka perfekcyjnego władania nimi może zająć trochę czasu, a szukanie idealnego ich ustawienia w czasie jazdy sprawia, że można nie zauważyć hamującego przed nami samochodu, albo czerwonego światła. W niektórych modelach przeniesiono manetki na kierownicę, a właściwie na mostek, co sprawiło, że zmiana biegów stała się trochę łatwiejsza i by zmienić przerzutkę nie trzeba było sięgać już gdzieś nisko do ramy. "Problem" precyzyjnej i szybkiej zmiany biegów został całkowicie rozwiązany przez wprowadzenie klamkomanetek, te sprawiły, że można skupić się na jeździe, patrzeniu przed siebie, a bieg wchodzi od lekkiego kliknięcia przez dotknięcie klamki hamulca.

Zobacz też: Na co uważać kupując rower

Wożenie bagażu

Decydując się na jazdę miejską (komunikacyjną) rowerem szosowym, lepiej żebyś nie musiał wozić ze sobą laptopa z pracy do domu i z powrotem. Szosy stworzone są do innych celów niż wożenie bagażu . Oczywiście, wszystko się da, nawet robić trialowe sztuczki rowerem szosowym, ale pytanie brzmi - po co? Nowe, lekkie i droższe modele szosowe posiadają ramy z carbonu, które są narażone na uszkodzenia w dużo większym stopniu niż ich starsze stalowe czy aluminiowe odpowiedniki i w takich rowerach zamocowanie jakiegokolwiek bagażnika jest po prostu niebezpieczne. Jeżeli już musisz coś przewozić rowerem szosowym, to idąc śladem kurierów rowerowych, musisz mieć torbę kurierską, która sprawi, że ciężar stabilnie przylega do twoich pleców niezależnie od wagi i kształtu bagażu.

Czynniki atmosferyczne

Można wyposażyć swoją szosówkę w oba błotniki, ale jeżeli założymy tylko tylny, mocowany na sztycy podsiodłowej, a na nos założymy okulary z przezroczystymi szkłami to też da radę. Cienkie i gładkie opony szosowe mniej chętnie transportują wodę na plecy i twarz rowerzysty, od opon z głębokim bieżnikiem. Jadąc szosą w deszczu należy pamiętać, że opony typu slick, nie odprowadzając wody, stają się po prostu śliskie. Mocne rozpędzanie się szosą w deszczu jest niebezpieczne. Należy uważać na zakrętach oraz na białych liniach malowanych na jezdni (ciągła linia przy poboczu, martwe pole, pasy na przejściach dla pieszych, tory tramwajowe). Do jazdy zimą szosy nie polecam m.in. ze względu na wąskie obręcze, a co za tym idzie małą przyczepność na śliskim podłożu.

Rower szosowy to bardzo specyficzny i wyspecjalizowany w wąskiej dziedzinie sprzęt. Chcąc wykorzystywać go do codziennego nawijania miejskich kilometrów, należy pogodzić się z jego wadami, zaakceptować je, a czerpać przyjemność z zalet, które daje. Wiele osób będzie twierdzić, że rower szosowy jest niepraktyczny do jazdy miejskiej. Trudno się z tym nie zgodzić, ale na szczęście każdy ma prawo do decydowania o tym, czym chce się poruszać po mieście. Ja wybrałem szosę i wiecie co? Jestem zadowolony!

konsultacja: Piotr Bartkowski

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.