Rower daje wolność - wyprawa na Bałkany

Niczego nie da się porównać z uczuciem, jakie daje daleka podróż rowerem, prosto w świat - tak Mateusz Malczewski mówi o uczuciu absolutnej wolności. Dlatego co jakiś czas wsiada na swoje dwa kółka i jedzie przed siebie, do innego miasta, regionu, a nawet kraju!

Rowerem jeździł od zawsze, jak każdy dzieciak. Ale jako nastolatek wymyślił, że dobrze byłoby się uniezależnić od rodziców. - Nie miałem samochodu, a nawet prawa jazdy, lecz miałem rower. I postanowiłem go wykorzystać jako środek transportu - opowiada. Na jednośladzie intensywnie jeździ od 1997 r. Na początku "niewinnie" na rowerze górskim zwiedzał Dolny Śląsk, odwiedzał rodzinę i znajomych. Z czasem wyposażył się w rower turystyczny i ruszył w Polskę oraz zagranicę. Był niemal w każdym zakątku naszej ojczyzny oraz kilku krajach europejskich.

Podkreśla, że nie przewozi roweru pociągiem lub samochodem, lecz do celu dociera i wraca na dwóch kołach. Choć przyznaje, że kilkukrotnie zrobił odstępstwo od tej reguły z powodu kontuzji lub defektu. Stara się unikać deszczu i silnego wiatru. Ale natura to natura, nie da się jej opanować, trzeba się z nią oswoić: Na wiatr nic poradzę, trzeba się z nim pogodzić, a do deszczu i mokrego odzienia można się przyzwyczaić .

Rower to nie tylko jego pasja. W okresie wiosna - lato - jesień łączy przyjemne z pożytecznym przemierzając 16 km do pracy, często wracając okrężną drogą. Dojazdy do pracy traktuje jako treningi przed weekendowymi oraz urlopowymi wyjazdami.

2 lata temu "zdobył" Wilno jadąc z Lubina przez Konin, Włocławek, Olsztyn, Suwałki, a wracał przez Białystok, Warszawę i Kalisz. Ta wyprawa zajęła mu 24 dni, przejechał łącznie 2600 km. Po drodze spał u znajomych, rodziny, w gospodarstwach agroturystycznych, pod namiotem albo...w pokrowcu na rower. - Pewnego dnia źle przypiąłem bagaż i zgubiłem stelaż od namiotu. Noc zastała mnie na odludziu i musiałem spać w schronieniu, które woziłem dla ochrony mojego roweru - śmieje się.

Potrzeba matką wynalazków - w kolejnej dużej wyprawie, tym razem do Paryża, aby ograniczyć bagaż, zredukował go o namiot i kilka nocy spędził w pokrowcu, odnajdując dogodne warunki do spania w lesie, na polu lub ... w wiatach przystankowych. Jak się okazało pokrowiec nie był wodoszczelny: Pewnej nocy pod Verdun we Francji, w kilku kolejnych wioskach bez powodzenia szukałem noclegu, noc postanowiłem spędzić w lesie. Akurat tego dnia kolega, który codziennie podawał mi prognozę pogody, zrobił sobie wolne i krótko po tym jak "wpakowałem" się do śpiwora w pokrowcu na rower, zaskoczył mnie deszcz. Po 10 minutach w pokrowcu wszystko pływało. Szybko się spakowałem i uciekłem do Verdun. Mój nocny przyjazd do Verdun był pełnym zaskoczeniem dla hotelarzy, wszystkie hotele były już zamknięte, więc znalazłem zadaszenie pod pewną restauracją i mokry poszedłem spać. Rano zameldowałem się w hotelu i wypakowując wszystkie wilgotne rzeczy w pokoju okazało się, że po drodze zapodziałem część odzieży i śpiwór. Choć to nie był jeszcze półmetek wyprawy, Mateusz postanowił zaryzykować i nie kupować nowego śpiwora. Od tego momentu, gdy zdarzała mu się nocka w pokrowcu na rower zawsze ubiera się "na cebulkę". Podczas tej wyprawy przemierzył 3800 km w pięć tygodni zwiedzając po drodze Niemcy, Luksemburg, Belgię, Holandię i oczywiście Francję.

Najbliższy urlop Mateusz również zamierza spędzić w siodełku. Tym razem jedzie na południe. Przez Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię planuje dotrzeć na Bałkany i zwiedzić kraje byłej Jugosławii tj. Serbię, Macedonię, Czarnogórę, Chorwację, Bośnię oraz Albanię, zahaczając przy nadarzającej się okazji o Grecję i Kosowo. Drogę powrotną planuje ponownie przez Węgry, Austrię i Czechy. Z mapy wynika, że będzie to ponad 5,7 tysiąca km, na co będzie potrzebował ponad 60 dni. Początek wyprawy zaplanował na 29 lipca. W tym celu wykorzysta cały przysługujący mu w 2011 r. urlop wypoczynkowy, a dzięki przychylności pracodawcy uzyskał zgodę na urlop bezpłatny we wrześniu.

Wiem, że to śmiały pomysł i ma świadomość, że ci którzy go nie znają powątpiewają w sukces. Mam jednak doświadczenie z poprzednich wypraw i wiem, że strome podjazdy, których nie będzie brakować na Bałkanach, ani kiepskiej jakości drogi w Albanii nie spowodują, że się poddam - mówi Mateusz. To co najbardziej go zniechęcało do kontynuowania poprzednich wypraw to była pogoda - chłód i deszcz, więc tym razem wybrał południe Europy i bardziej obawia się nadmiaru palącego słońca. Ze względów bezpieczeństwa i niestabilnej sytuacji zamierza ograniczyć pobyt w Kosowie, a pozostałe kraje bałkańskie wydają się dość bezpieczne i ma nadzieje, że po powrocie będzie mógł potwierdzić tą tezę.

Co go ciągnie na Bałkany? Nieznane! O ile w Czechach, na Słowacji i w Austrii już byłem, to pozostałe kraje odwiedzę po raz pierwszy. Zupełną zagadką są dla mnie Macedonia, Albania, Czarnogóra i Bośnia. Chcę zobaczyć jak wygląda życie w tych krajach, poznać ich architekturę oraz gościnność narodów bałkańskich. O Europie Zachodniej w mediach mówi się sporo, o Wschodniej Europie (Rosji, Białorusi, Ukrainie) również, lecz kraje bałkańskie w Polsce wciąż są kojarzone wyłącznie z wojną, która zakończyła się ponad 15 lat temu.

Dlaczego na rowerze? Bo z siodełka więcej widać, niż z fotela samochodu lub autobusu, który jedzie prędzej i zazwyczaj tranzytem omija prowincje, a tam jest najciekawiej. Ponadto adrenalina wydzielająca się pod wpływem zmiennej aury, zjazdów, podjazdów i świadomość, że wszędzie docieram wykorzystując siłę moich mięśni. Po każdej jednodniowej, weekendowej wycieczce lub kilkutygodniowej wyprawie ogarnia mnie satysfakcja z tego gdzie byłem, co zobaczyłem, ile sił mnie to kosztowało i wrażenie sukcesu, wyczynu, którego realizacja była początkowo jedynie marzeniem. Po kilku dniach euforia mija i znów staję przed mapą, patrzę gdzie jeszcze nie byłem, daje się ponieść fantazji...

Mateusz zauważa jeden, poważny problem związany ze swoją pasją. Po powrocie z Bałkanów, aby podnieść stężenie adrenaliny we krwi mapa Europy Mu już nie wystarczy...

Trasa wyprawy (większe miasta):

Polska: Lubin - Nysa - Głubczyce -

Czechy: Opava - Novy Jicin -

Słowacja: Trencin - Nitra -

Węgry: Esztergom - Budapeszt - Kecskemet - Szeged -

Rumunia: Timisoara -

Serbia: Zrenjanin - Novy Sad - Belgrad - Niś -

Macedonia: Skopje (stąd wypad do Kosova) - Bitola (stąd wypad do Grecji) - Ohrid (tu 3-4 dni odpoczynku nad jeziorem) -

Albania: Elbasan - Durresi - Tirana - Shkoder -

Czarnogóra: Kotor -

Chorwacja: Dubrovnik -

Czarnogóra: Niksić - Podgorica - Plevlja -

Bośnia: Sarajevo - Tuzla -

Chorwacja: Vukovar - Osijek

Węgry: Pecs - Jezioro Balaton - Veszprem - Szekesfehevar - Gyor -

Austria: Wiedeń -

Czechy: Brno - Litomyśl - Nachod -

Polska: Mieroszów - Legnica - Lubin.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.