Jazda rowerem zimą jest jak... jazda rowerem - spowiedź zimowych debiutantów

Myślę, że mogę już to powiedzieć: przeżyliśmy zimę. Bywało ciężko, ale udało się. Rowerzystów zimowych w tym roku było na pewno więcej niż rok temu (na co dowodem są wyniki naszego konkursu), a w przyszłym roku będzie ich pewnie jeszcze więcej. Aby tak się stało, postanowiłem zapytać tegorocznych zimowych rowerowych debiutantów, jak wspominają mróz i śnieg, co ich zaskoczyło i jakie wynieśli doświadczenia. Okazało się, że jazda rowerem zimą w zaskakująco wielu punktach daje się porównać do... jazdy rowerem.

1. Nie zrozumiesz na czym polega jazda zimą, dopóki jej nie doświadczysz

Zastanawiająco dużo rzeczy związanych z rowerem wymyka się rozumowemu poznaniu. Co gorsza - osoba, która już zrozumiała, ma duże trudności w wytłumaczeniu tego, co zrozumiała tej, która wciąż nie rozumie. Widzieliście kiedyś próby nauczenia kogoś jazdy na rowerze? Jak ktoś, dla kogo utrzymywanie równowagi na dwóch kołach jest oczywistością, ma tę oczywistość przekazać początkującemu? To samo jest z jazdą zimą. Dopóki nie spróbujecie, nie będziecie rozumieli, że zimą się nie marznie, nie ślizga, nie choruje. - Zmarzłam tylko raz tej zimy - mówi Agata, wspominając minus osiemnaście stopni na początku lutego. Ta wypowiedź nie ma jednak żadnego znaczenia. Ci, którzy zimą jeżdżą, nie widzą w niej nic dziwnego. Ci, którzy się na to nie zdecydowali, nie wierzą w istnienie Agaty. Dla nich mam jedną radę: patrz przed siebie, nie pod nogi, trzymaj się prosto, odepchnij się i pedałuj, pedałuj, patrz przed siebie, tata cię trzyma... jedzieeeeeesz!

2. W zimę wjeżdżasz z rozpędu

Każdy rowerzysta zna ten przyjemny moment, kiedy zbliża się już do celu (niech to będą przyjaciele siedzący na ławce w parku, osiedlowy sklep czy skrzyżowanie z czerwonym światłem, i przestaje pedałować. Rower jedzie dalej sam. Spokojnie wtacza się w swoje przeznaczenie, nie nadużywając waszej energii. Podobnie możecie wjechać w zimę rowerem. Blogerka Yo-anna tak pisze o skutkach korzystania z uzyskanego pędu: "Co mnie w tym roku siekło, żeby jeździć zimą na rowerze? Dałam się wkręcić pogodzie, ot co! Pamiętam taki dzień w styczniu, gdy słupek rtęci, czy co tam teraz pakują do termometrów, skoczył do przyjemnych okolic zera. Potem z dnia na dzień temperatura zwodniczo powoli spadała. Skoro dałam radę przy -3, to przecież przy -5 nie może być dużo gorzej. Tym sposobem pod koniec tygodnia deptałam przy -10 pod wiatr, który zamrażał gałki oczne. I wiecie co? Było super!".

3. Kiedy jedziesz, trudno się zatrzymać

Czasami trudności z zatrzymaniem oczywiście kończą się mniej przyjemniej. Trzeba zeskakiwać z siodełka, hamować nogą, lub wjeżdżać w stóg siana, by uniknąć zderzenia z drzewem. Podobnie bywa z jazdą w zimę - czasem żałujecie, że nie zatrzymaliście się w porę. Ale kiedy jedziesz, trudno się zatrzymać. - W tym roku pierwszy raz nie zsiadłem z roweru - opowiada Bartek. - Właściwie przez cały listopad była ładna pogoda, a później nagle spadł śnieg - to jak nagła przeszkoda na drodze - nie hamujesz, tylko wymijasz - opowiada Bartek. Wspomina, że kiedy całe miasto zakorkowało się od pierwszej poważnej śnieżycy, wiele osób zazdrościło mu roweru. - Później zrobiło się naprawdę zimno i myślałem o tym, żeby przesiąść się do samochodu, ale nie chciałem zawieść moich kibiców - śmieje się Bartek. Inny zimowy debiutant, Grzesiek, dodaje: - Kiedy wstajesz rano, jest ciemno, a termometr wskazuje jakieś bezsensowne minus dwieście, to najpierw myślisz sobie, że sezon się już skończył. A później słyszysz szuflę, którą ktoś odśnieża wjazd do garażu. Słyszysz ją przez całe śniadanie. I już wiesz, że sezon jednak wciąż trwa. Ubierasz się, wychodzisz, jedziesz. I już jest git.

4. Rower jest niezawodny

Zimą sens tego argumentu nieco się zmienia. Zimą cienkie opony waszych kolarek mogą nie dać rady kopnemu śniegowi, a wasze hamulce mogą odmówić posłuszeństwa pod grubą warstwą słonego błota. Jednak rower nie zawiedzie was choćby w kwestii ubrania. Agata: - Jeżdżąc rowerem zimą zawsze wiedziałam jak się ubrać. I zajmowało mi to znacznie mniej czasu niż wówczas, gdy spędzałam zimę na piechotę. O większej przewidywalności w kwestii czasu dotarcia na miejsce nie muszę chyba przypominać nikomu, kto w czasie tej zimy przeżył śnieżycę stojąc w korku. Znacznie ciekawsza jest za to niezawodność roweru, o jakiej pisała Katarzyna pod naszym poradnikiem na temat jazdy zimą rowerem: - Czasami było zimno,mokro, bardzo zimno, bardzo mokro, ale nigdy NUDNO.

I tego się trzymajmy.

5. Im dłużej pedałujesz, tym bardziej moc jest z tobą

Na pewno znacie to uczucie: zacznacie jechać i "noga nie podaje". Wiatr, za małe śniadanie lub po prostu złe samopoczucie - nie możecie złapać rytmu. Jedziecie jednak dalej. Z kilometra na kilometr jest coraz lepiej - wasz organizm rozgrzewa się, uwalnia rezerwy, wydzielają się endorfiny, czy jak się nazywa ten narkotyk produkowany za pomocą roweru. Po pewnym czasie czujecie moc i wiecie, że możecie pedałować do końca świata. Dlatego tak ważne jest wytrzymać te pierwsze godziny. Dlatego tak ważne jest przetrzymać zimę: - Teraz rozumiem, po co się tak męczyłem zimą - mówi Grzesiek. Na pierwszej wiosennej dłuższej przejażdżce ze zdziwieniem patrzył na licznik: - Rok temu taką formę złapałem pod koniec maja. Teraz czuję się świetnie.

6. Masa małych przyjemności (których inni nie rozumieją)

Nie wiem, jak Wam, ale mi rower sprawia masę drobnych, trudnych do wytłumaczenia (patrz punkt 1.) przyjemności. Cieszy mnie szum opon po asfalcie, lekki wiatr (nie musi być w plecy), mój cień przesuwający się po poboczu, łatwość, z jaką wchodzi w zakręt przyczepka (jeśli wiozę dziecko). Zima to moment, kiedy małych przyjemności jest jeszcze więcej i kiedy są one jeszcze trudniejsze do wytłumaczenia. W tym roku odkryłem na przykład zamarzanie powiek . Niezłe też są skrzyp śniegu i odkrywanie śladów poprzedników na trasie. Moi rozmówcy wspominali również o tradycyjnych minach niezrowerowanej większości, ścieżkach przykrytych równą warstwą śniegu (co zwalnia z myślenia o kawałkach szkła, gwoździach, psich kupach i innych kłopotach), porannym zastrzyku adrenaliny i możliwości wykonywania (nie)kontrolowanych poślizgów. Jak widzicie, możliwych źródeł radości jest wiele. Jednak największą radością związaną z jazdą rowerem zimą jest jej koniec, co trafnie podsumował jeden z komentatorów na naszym forum: "Chyba nigdy tyle radochy nie dawało mi wdychanie ciepłego powietrza i rozpinanie kurtki w czasie jazdy co teraz. Żeby docenić wiosnę trzeba się przynajmniej raz wywalić zimą".

No to cieszmy się!

Konrad Olgierd Muter

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.