Velo City 2011: Rower jest kobietą

O niczym innym na rowerowej konferencji w Sewilli nie mówi się tak wiele, jak o kobietach na rowerach. Nie bez powodu.

Jaki geniusz wymyślił, żeby zrobić - jedna po drugiej - najpierw prezentację o kobietach na rowerach w Danii, a potem o kobietach na rowerach w Republice Południowej Afryki - nie wiem, ale musiał to być umysł dużego kalibru.

Danię i RPA - patrząc z rowerowo-feministycznego punktu widzenia - dzieli niemal wszystko. W Kopenhadze 54 procent rowerzystów to rowerzystki. W Kapsztadzie Gail Jennings, która opowiadała o Południowej Afryce, przez kilkanaście lat jeżdżenia rowerem spotkała w sumie około dwudziestu rowerzystek.

Nie dwudziestu procent. Dwadzieścia kobiet na rowerach.

Co mają wspólnego te dwa kraje?

"Dziewczyna na rowerze" w Danii jest ikoną kultury. Pojawia się w reklamach , filmach, książkach, pracach naukowych. Zwykle jest uśmiechniętą, zgrabną blondynką, korzystającą z ładnej pogody. I choć większość kobiet na rowerach w Danii oczywiście tak nie wygląda (a pogoda zwykle bywa gorsza), to kultura popularna taki właśnie obraz przyswoiła i zaadaptowała na swoje potrzeby. Nie sposób mówić o Danii nie mówiąc o rowerach, nie sposób mówić o duńskich rowerach nie mówiąc o tej dziewczynie.

Z kolei brak kobiet na rowerach w Kapsztadzie (gdzie rower nie jest bardzo popularny, ale mimo wszystko używany - przez mężczyzn) wiele mówi o południowoafrykańskim społeczeństwie, relacjach społecznych i strukturze władzy.

I po wysłuchaniu tych dwóch opowieści człowiek doznaje objawienia: tak jak rower może być kluczem do zrozumienia świata , tak sprawa płci może być kluczem do zrozumienia roweru. W niektórych miejscach świata kobiety masowo jeżdżą na rowerach, w innych to zajęcie dla nich niemal niedostępne, ale wszędzie coś za tymi decyzjami stoi coś, co wymaga co najmniej przyjrzenia się sprawie.

Ktoś powie, że wymyślam. Ale jeśli tak, to nie tylko ja, ale także organizatorzy sewillskiej konferencji. W programie - oprócz prezentacji duńskiej i południowoafrykańskiej - znalazły się także:

- okrągły stół o roli kobiet w systemie transportu Ameryki Łacińskiej

- warsztat o genderowej analizie rowerowania w krajach rozwijających się,

- jeszcze jeden okrągły stół dotyczący relacji między płcią a rowerami,

- prezentacja dotycząca promocji jeżdżenia rowerem wśród kobiet w Meksyku,

- dyskusja o sytuacji kobiet w Quito, stolicy Ekwadoru.

I kilkanaście innych "kobiecych" wydarzeń.

To pierwszy raz, gdy organizatorzy Velo City zrozumieli, jak istotna jest rola kobiet w promowaniu zrównoważonego transportu. Tak często do tej pory pomijaliśmy w naszych dyskusjach połowę populacji, że w wielu miejscach zabrnęliśmy w ślepe zaułki - mówi Angela van der Kloof, wieloletnia uczestniczka konferencji, zajmująca się między innymi holenderską polityką włączania różnych grup społecznych w kulturę rowerową.

Ale może najciekawsza refleksja dotycząca kobiet i rowerów przyszła z zupełnie niespodziewanej strony - w czasie prezentacji doktora Piotra Kuropatwińskiego z Uniwersytety Gdańskiego, świeżo wybranego wiceprezydenta Europejskiej Federacji Cyklistów. Na licznych przykładach pokazywał on, jak zbudowane są różne społeczeństwa, które w mniejszym bądź większym stopniu akceptują rower jako część codzienności. Okazuje się, że istnieje związek między "męskością" kultury danego społeczeństwa ( masculinity index ) a obecnością roweru w przestrzeni publicznej. Społeczeństwo bardziej "męskie" (nastawione na konfrontację i osiąganie celów, zamiast na współpracę i budowanie relacji, w którym "żyje się po to, żeby pracować", a nie "pracuje, żeby żyć") tym rower ma większe szanse i łatwiej go promować. Masculinity index Holandii i Danii jest bardzo niski - to jedno z licznych wytłumaczeń rowerowego  fenomenu tych krajów. Męskie zaś są na przykład Stany Zjednoczone i Włochy - poza nielicznymi miastami i regionami w krajach tych, mimo dość wysokiego poziomu życia, wdrażanie polityki rowerowej napotyka liczne trudności. Dobra wiadomość dla Polski - wprawdzie do "kobiecości" Holandii i Danii brakuje nam sporo, to jednak nasz masculinity index ma średni poziom. Jest więc nadzieja.

(Tutaj małe zastrzeżenie - masculinity index nie ma bezpośredniego związku z rolami płciowymi. Na przykład wiele krajów muzułmańskich jest krajami "kobiecymi", jeśli mierzyć je tym indeksem, choć często możemy mówić o dyskryminacji kobiet. Z kolei Niemcy są genderowo uświadomionym społeczeństwem "męskim").

A ja sam cieszę się, że my w serwisie polskanarowery.pl ten temat odkryliśmy już dawno. A tą krótką notatką chcę Was zaprosić do dalszej podróży:

Kobiety na rowery. Do Sióstr Rowerzystek

Na rowerze jesteśmy wolne

Dziewczyny na rowerach - sexy czy seksizm?

Konserwatyści kontra cyklistki, czyli Genderrower

Bohdan Pękacki

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.