Naukowcy odkryli, że jazda rowerem grozi

Jednym z moich ulubionych gatunków literackich jest "news na tematy naukowe". Zwykle taki news zaczyna się od sformułowania "Naukowcy odkryli" i zawiera informacje o czymś możliwie jak najbardziej odległym od naszych oczekiwań dotyczących odkrycia na dany temat. Tym razem odkrycie dotyczyło rowerów.

Portal Onet.pl, a za nim kilka innych polskich serwisów zajmujących się popularyzacją nauki, opublikował tekst pod znamiennym tytułem "Naukowcy: jazda na rowerze grozi atakiem serca" . W tekście tym, niewymieniony z nazwiska dziennikarz naukowy powołuje się na badania opublikowane w "Daily Mail". Badania są w istocie listą najczęstszych bezpośrednich przyczyn ataków serca. "Na pierwszym miejscu znalazł się właśnie ruch drogowy - powodujący 7,4 proc. ataków serca. Pozostałymi zagrożeniami są: wysiłek fizyczny (6,2 proc.), zanieczyszczenie powietrza (5-7 proc.), picie kawy i alkoholu (5 proc.), negatywne emocje (3,9 proc.), złość (3,1 proc.), niewłaściwe odżywianie (2,7 proc.), pozytywne emocje (2,4 proc.) i aktywność seksualna (2,2 proc.)". Z takiej listy wynika w sposób oczywisty, że rowerzyści są osobami w największym stopniu narażonymi na atak serca - jadą w ruchu ulicznym, uprawiają wysiłek fizyczny i - jak pisze onet.pl za "Daily Mail" - "Rowerzyści są bardziej zagrożeni, gdyż bezpośrednio stykają się ze spalinami".

"News na temat naukowy" z reguły jest bardzo zabawny i daje naoczny dowód na to, że bycie naukowcem to superśmieszne zajęcie. Niestety, kiedy zagląda się do źródła nieco bardziej poważnego niż "Daily Mail", cały humor znika.

Profesor Tim Nawrot, jeden z autorów badania mówi, że "Daily Mail" wypaczył wyniki opublikowane w "Lancecie". "Z naszego artykułu nie można wysnuć wniosku, że jeżdżenie rowerem jest niezdrowe. Wręcz przeciwnie - codzienna fizyczna aktywność jest dobrą metodą na profilaktykę przewlekłych chorób".

Skąd bierze się ta rozbieżność? Może stąd, że Nawrot z zespołem badali bezpośrednie okoliczności ataków serca, które często nie mają związku z długofalowymi przyczynami chorób krążenia i czynnikami ryzyka. W dalszym ciągu pozostają nimi - nadwaga, palenie papierosów, alkohol, wiek i występowanie podobnej choroby w rodzinie. Jak mówi Nawrot - stres wywołany udziałem w ruchu a tym bardziej aktywność fizyczna mogą jedynie ostatecznie doprowadzić do objawienia się problemu, który istniał wcześniej i został spowodowany czymś zupełnie innym.

"Daily Mail" a za nim onet dopisali Nawrotowi i jego zespołowi jeszcze jedną rzecz, któej w badaniach nie ma: rowerzysta - zgodnie z cytowanymi artykułami - miałby być bardziej narażony na kontakt ze spalinami. Tak naprawdę nie zostało to jeszcze ostatecznie uzasadnione. Są wprawdzie badania, które pokazują, że rowerzyści w ruchu ulicznym wdychają więcej spalin niż kierowcy samochodów, ale po pierwsze - nie "dużo więcej", a po drugie - przebywają w tym ruchu znacznie krócej (nie stoją w korkach i mogą jechać np. przez park zamiast po ulicy). Ostatecznie ilość szkodliwych substancji przyswajanych przez rowerzystę może być znacznie mniejsza niż ta przyswajana przez kierowców, którzy przecież nie oddychają powietrzem z puszki.

A do tego (i tu akurat zdanie środowisk naukowych jest dość dobrze uzgodnione): czynniki ryzyka wiążące się z jazdą rowerem, czy jest to nadmierna eksploatacja organizmu, czy ekspozycja na spaliny, czy wreszcie niebezpieczeństwo i stres związany z jazdą wśród samochodów, zawsze są mniej znaczące dla zdrowia niż korzyści płynące z regularnej i częstej jazdy rowerem.

Nie czytajcie "newsów na tematy naukowe". Bądźcie ich żywym zaprzeczeniem.

Konrad Olgierd Muter

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.