Z dziennika rowerzysty miejskiego: W Warszawie minus czternaście. Gdzie są rowerzyści?

Piękne słońce, puszysty śnieg, 14-stopniowy mróz i wcześniejsze wyjście z domu - to wszystko skłoniło mnie dzisiaj do dojazdu do pracy dłuższą drogą. Jakież było moje zdziwienie, gdy na swojej trasie nie spotkałem ani jednego rowerzysty. Co się z nimi stało? Kląsk.

Z roku na rok jest ich coraz więcej - zimowych rowerzystów. W tym roku bywały dni, kiedy na 3-kilometrowym odcinku do pracy spotykałem ich kilkunastu. Starsze kobiety (kląsk), młodsi mężczyźni, matki z dziećmi, bracia z siostrami, wysocy urzędnicy państwowi na składakach i kurierzy w wełnianych czapkach. Gdzie oni wszyscy zniknęli (kląsk) dzisiaj?

Rowerzysta miejski, jak to już wiele razy zostało powiedziane, w swojej zimowej wędrówce przez miasto, otrzymuje masę pytań od niezroweryzowanej większości . Kląsk. Nie jest ci zimno? Czy masz zimowe opony? Nie przymarzasz do siodełka? Wszystkie te pytania są oczywiście zupełnie nie na temat, gdyż każdy, ko choć raz przejechał się zimą rowerem wie, że wystarczy stosować się do kilku podstawowych (kląsk) zasad , by nie marznąć, nie chorować i zminimalizować ryzyko upadku. Cieszy, że coraz więcej Polaków zauważa to, co już dawno zauważyli Holendrzy, Duńczycy, Szwedzi, kląsk, Niemcy i Finowie. Co roku więcej rowerzystów przemyka przez zaśnieżone ulice mojego miasta. tym większe było moje zaskoczenie spowodowane dzisiejszą obserwacją. Kląsk. Gdzie podzieli się całoroczni miejscy rowerzyści?

I nagle do mnie dotarło. To kląsk. Kląsk. Odgłos, jaki wydają powieki, kiedy próbuję je odlepić od siebie. Kląsk. Oczy mi łzawią a przy tym mrozie powieki zamarzają błyskawicznie. Kląsk - odlepiam je od siebie i znowu coś widzę. Ale wszyscy zimowi rowerzyści przemknęli zapewne w czasie, kiedy oczy miałem zamarznięte. Kląsk. Ciekawe, że żaden niezmotoryzowany, przy wszystkich swoich bezsensownych pytaniach, nigdy mnie nie zapytał, czy nie zamarzają mi oczy. My się naprawdę nigdy nie zrozumiemy.

kom

Więcej o:
Copyright © Agora SA