Dzienniki Holenderskie: O zagubieniu i szczęśliwym odnalezieniu

W Holandii jest mało szlaków rowerowych, dlatego turyście trudno jest zabłądzić w tutejszym odpowiedniku Spalskiego Parku Krajobrazowego.

Przyjechałem na dwa miesiące do Holandii. Dostałem rower, więc piszę - Dzienniki Holenderskie to mikrozbiorek mikroimpresji z kraju, po którym przyjemnie się jeździ.

Gdyby ktoś chciał wyznaczyć i opisać w przewodniku rowerowe trasy turystyczne w Holandii, choćby tylko te najciekawsze, musiałby się liczyć po pierwsze z ogromem pracy, po drugie z niewielkimi zyskami - który rowerzysta bowiem chciałby zabierać ze sobą opasłe tomiszcza z mapami?

Turysta bowiem na każdym niemal skrzyżowaniu może skręcić w lewo, albo w prawo, chyba że najbardziej podoba mu się jazda dalej prosto. Jakąkolwiek decyzję podejmie, może liczyć na co najmniej przyzwoitą drogę dla rowerów, jeden lub dwa wiatraki, przyjemne, urzekająco monotonne krajobrazy i - w odpowiedniej porze roku - ogromne dywany tulipanów.

W stereotypach o Holandii najdziwniejsze jest to, jak często się sprawdzają.

Zamiast szlaków na mapach rowerowych zaznaczone są więc skrzyżowania. Nie musimy planować wycieczki wedle wymyślonej i oznaczonej (a potem zapomnianej) przez lokalny PTTK trasy, tylko jedziemy od punktu do punktu. Siecią punktów, oznaczonych dwucyfrowymi liczbami, pokryty jest cały kraj.

Gdybyśmy chcieli na przykład wybrać się na niezobowiązującą przejażdżkę z Rijswijku do Rotterdamu, możemy pojechać tak: 47-46-60-45-61-50-(62-02 jeśli mamy ochotę na kawę w Delft)-51-52-01-57-58-64-65-70-13 i tu są właściwie przedmieścia zachodniego Rotterdamu. Trasa ma nieco ponad 15 kilometrów, a więc punkty ustawione są blisko siebie (w całej Holandii zwykle to od jednego do czterech kilometrów, choć czasem nieco więcej), doskonale oznaczone i widoczne. Średnio rozgarnięty rowerzysta ogarnie system w piętnaście minut. Nie sposób się zgubić.

W czasie kilkudziesięciokilometrowej przejażdżki dookoła Hagi zgubiłem się pięć razy.

Na szczęście zgubienie się w Holandii na rowerze to nie koniec świata. Żeby się ponownie odnaleźć, wystarczy pojechać w dowolnym kierunku, żeby dojechać do jednego z oznaczonych skrzyżowań lub przynajmniej w jego pobliże (oznaczone jako "pobliże, chcesz dojechać do punktu 15?" JEDŹ TAM).

Moja metoda odnajdywania się zadziałała pięć razy.

Bohdan Pękacki

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.