Rowerem? Zimą? Pięć razy szacun

Jak napisał b.oh, zimowy czas zbliża ludzi. Nie chodzi jednak jedynie o wspólne doświadczenie kataklizmu, wobec którego czujemy nagle potrzebę umocnienia wspólnoty. Ważny jest zestaw heroicznych cech, któe nagle objawiają się w naszych bliźnich i sprawiają, że znacznie bardziej przychylnym okiem patrzymy na ludzkość. Nawet taką, która jedzie w samochodach.

Dzisiaj (wtorek) jadąc do pracy rowerem spotkałem po drodze siedmioro rowerzystów. Tak tak, na tej samej drodze, na której w połowie listopada przy temperaturach w okolicach 9 stopni i niewielkim deszczu mijam rowerzystów dwóch. To znaczy, że śnieg jest mniej szkodliwy dla Waszych rowerów niż deszcz. Szacun.

Jeden rowerzysta był na składaku, inny na ostrym kole z cienkimi oponami. Ja bym wymiękł. Wydaje mi się, że jedyną szansą na przebicie się przez kopny śnieg zalegający ścieżki rowerowe i błoto pośniegowe w którym brniemy na ulicy, jest rower z miękkimi przełożeniami i dużymi, mocno bieżnikowanymi oponami. Jechać na rowerze, którego koła w całości znikają pod śniegiem? Szacun.

Tego na składaku czekała zresztą nagroda. Kawałek dalej półmetrowe zaspy zamieniały się w... odśnieżoną (tak! OD-ŚNIE-ŻO-NĄ!) ścieżkę rowerową. Jechałem dzisiaj co najmniej 200 metrowym odcinkiem całkowicie czarnej ścieżki rowerowej (napisałem czarnej nie przez przypadek - to jest AS-FAL-TO-WA ścieżka rowerowa). A to oznacza, że był to nie tylko prawdopodobnie jedyny odśnieżony odcinek ścieżki rowerowej w Polsce, ale również - jeden z niewielu odcinków czarnej drogi publicznej w naszym dotkniętym kataklizmem kraju. A to z kolei oznacza, że grupa dzielnych bojowników z Zakładu Oczyszczania Miasta zasłużyła na Virtuti Militari. No i na szacun .

Oczywiście republika szczęścia nie może trwać wiecznie. Po dwustu metrach ścieżka znika pod 15-centrymetrową warstwą ubitego śniegu, a chwilę później wjeżdżam w zaspę. Muszę zjechać na jezdnię. Samochody stoją w miejscu, więc rowerem jeździ się po centrum jak po parkingu. Jednakże dziwnym parkingu. Takim, na którym za kierownicą każdego samochodu siedzi kierowca. I wielu z tych kierowców ustępuje mi miejsca lub przynajmniej macha przepraszająco ręką, jeśli jest to nie możliwe. Szacunek na ulicy, myślimy o sobie, współpracujemy, próbujemy uczynić nasze wspólne cierpienie bardziej znośnym. Szacun .

A w pracy dzisiaj nikt mnie nie już nie pytał, czy przyjechałem na rowerze. Od wczoraj wszyscy wiedzą, że jest to najbardziej rozsądna rzecz, którą można zrobić. Szacun .

kom

Więcej o:
Copyright © Agora SA