60 procent dochodu Rwandy z eksportu daje sprzedaż kawy. Roczny przychód tego aromatycznego i czarnego jak noc sektora rolnictwa przynosi w zależności od pogody, zysk rzędu 15-35 milionów dolarów, a ma potencjał, żeby generować piętnastokrotnie większy. Niezbyt bogaty kraj robi co może, żeby zwiększyć kawowy przychód. W 2006 roku otworzył 60 państwowych placówek, w których prywatni plantatorzy myją świeże owoce kawowca.
Często transport plonów trwa nawet 12 godzin. Rolnicy skrzykują całą rodzinę, sąsiadów, biorą na plecy worki pełne czerwonych, mięsistych kulek i maszerują przez wiele kilometrów. Im szybciej dotrą do celu, tym większy będzie ich dochód. Niestety afrykański upał sprawia, że część owoców gnije. Część zostaje zgnieciona, co znacznie obniża zysk. Tom Ritchey wyliczył, że jeśliby skrócić o połowę czas wędrówki, to do kieszeni rolnika trafiałoby z każdego sprzedanego funta kawy 15 centów więcej.
I tu w historii pojawia się rower. Oszczędność sił i czasu miałby zapewnić coffee bike (na zdjęciu). Pomysłu Toma, specjalnie wyprofilowana, dłuższa niż zwykła rama, pozwalająca na przewóz jutowych worków ze świeżo zerwanymi owocami, znacznie ograniczyłaby czas podróży i zmaksymalizowała zyski.
Tom uruchomił więc w ramach "Project Rwanda" akcję "Coffee bike". Na stronie internetowej zachęca ludzi, aby kupowali rowery afrykańskim plantatorom. Ale nie tylko, poszukuje również wolontariuszy, którzy wspomogliby projekt pracą.
Co więcej pomysłodawca "Project Rwanda" założył i bezustannie wspiera finansowo pierwszą w historii tego kraju kolarską reprezentację . W zeszłym roku jeden z jej członków, 22-letni Adrien Niyonshuti jako pierwszy Rwandyjczyk wystartował w europejskim wyścigu kolarskim. Co prawda Tour of Ireland nie ukończył, ale wzbudził podziw zawodowych cyklistów.
Raz w roku, Rwandę dookoła objeżdża peleton z prawdziwego zdarzenia. To za sprawą Tour of Rwanda . Imprezie towarzyszy wyścig na tradycyjnych, drewnianych rowerach , który przyciąga rzesze turystów.
Paweł