Jak Wojtek dojechał do Rabki w dwa dni.

Wojciech Staszewski, dziennikarz Gazety Wyborczej, wystartował w czwartek w Sru de Pologne - jednoosobowym, dwudniowym wyścigu przez Polskę zorganizowanym przez akcję "Polska na rowery" i partnera wyprawy, sklep wkreceni.pl. Samotny kolarz pokonał w sumie 397 kilometrów z Warszawy do Rabki Zdrój. Wojtek jechał do żony. Sprawdź jak wyglądała podróż.

Wojtek swój fantastyczny rower i osprzęt dostał od partnera wyprawy - sklepu wkreceni.pl . Szukamy pomysłu co dalej z tą maszyną. Jeśli chcesz dostać ten rower - napisz do nas, co mógłbyś z nim zrobić, dlaczego właśnie Ty powinieneś być jego nowym właścicielem. Przekonaj nas, że warto Tobie go oddać. A może znasz kogoś, kto jeszcze bardziej niż Ty potrzebuje roweru i to on powinien go dostać od Wojtka? Pisz na adres srudepologne@gazeta.pl .

ZOBACZ TAKŻE : "Rower - podaj dalej" - konkurs, w którym możesz komuś podarować rower.

RELACJA AKTUALIZOWANA - ODŚWIEŻ.

Sru de Pologne Dzień I - czytaj relację

19:42 W imieniu Wojtka, serdecznie dziękujemy za wspólną podróż, słowa otuchy, mentalne wsparcie dla dzielnego kolarza. Jesteśmy mile zaskoczeni ilością pomysłów na wykorzystanie roweru, którym przejechał 397 kilometrów w dwa dni nasz harpagan. Obiecujemy, że wspólnie z wkreceni.pl i Wojtkiem, poinformujemy Was, co postanowiliśmy.

Nie pozostaje nam nic innego jak pożegnać się z Wami słowami królika Buggsa: That 's all folks!

19:21 KONIEC Z dumą oznajmiamy całemu światu, że we wszystkich kategoriach Sru de Pologne zwyciężył Wojciech Staszewski. Na mecie czekał na niego komitet powitalny w składzie: Zośka, Kaśka, Sabina, Iza, Oliwia, Ola , Kuba, Józek i oczywiście żona Kinga. Przywitany został tradycyjnie: Chlebem, solą oraz kieliszkiem wódki. Zastanawialiście się jak wygląda Sportowa żona? Oto odpowiedź:

Najwierniejsi kibice Wojtka widoczni byli z daleka, dzięki transparentowi '' Witamy króla dwóch pedałóff''.

18:37, 385 km Achtung, Attention, Mniemanie! Wojtek wjechał do Rabki, rozpoczął się ścisły finisz. Tylko 4 kilometry do mety:

Po długim, mozolnym i męczącym podjeździe, ''pofrunąłem'' w dół. Teraz też up and down, ale te górki nazwałbym takim trochę ostrzejszym Mazowszem. Jadę doliną rzeki Raby. Świadomość, że cel jest tak blisko sprawia, że uśmiecham się jak słoneczko z herbu Rabki - Zdrój.

18:31 Zgłoszenie od kochającego ojca:

Gdy dziś zauważyłem ten konkurs założyłem się z moją pociechą, że jak uda mi się wygrać to przejedzie on tym rowerem dookoła Polski, więc proszę podarujcie mi ten rower, bo nie wyobrażam sobie nic bardziej zabawnego, niż jak ta nimota będzie miała do przejechać tysiące kilometrów, w każdym razie reportaż z takiej wyprawy byłby równie zabawny co Sru De Pologne.

Nowa choroba cywilizacyjna z tym komputerem, czy jak?

18:29 Żeby uświadomić Wam, jak blisko celu jest Pan Staszewski:

Pokaż Sru de Pologne. Staszewski jedzie do żony na większej mapie

18: 22 Wojtek, mimo że wspina się wciąż i bacznie obserwuje, czy w krzakach nie czai się pies budzący grozę mieszkańców okolicznych wsi, co jest męczącym zajęciem i absorbuje w znacznym stopniu jego uwagę, dzwoni do nas co chwilę:

Umówiłem się z żoną, że będę o 19:00, ale daję sobie piętnastominutowy zapas. Na pierwszą randkę z nią, też spóźniłem się kwadrans. Wtedy nie czekała i poszła do domu.

18:19 Bezkonkurencyjny lider Sru de Pologne zmierza pewnie po zwycięstwo w wyścigu. Tymczasem kolejne zgłoszenie. Tym razem od czternastolatka:

Mam na imię Andrzej, bardzo lubię jeździć na rowerze.Jeżdżę bo lesie po drodze wszędzie gdzie się da,ale zawsze jest problem z rowerem ponieważ mam rower bardzo tani, nie da się na nim zbytnio szosować po polskich drogach. Bardzo lubię przyrodę od wakacji przejechałem już 815 km, bardzo bym się cieszył z tego rower Życzę powodzenia panie Wojtku, niech pan dalej szosuję bo rower do zdrowa rzecz i dla pana i dla środowiska.

Dojrzałe spostrzeżenia.

18:12 Zastanawiacie się jak współorganizator Sru de Pologne zajmujący się stroną techniczną rajdu - Wkreceni.pl, dobierał rower naszemu Harpaganowi bicykl?

Pewnego poranka odezwał się w naszym sklepie telefon, co jest naturalne w każdym sklepie tuż po otwarciu. Nietypowe było to, co usłyszeliśmy. Dostaliśmy propozycję od redakcji "Polska na rowery" - wsparcia ciekawej i troszkę szalonej akcji Wojtka Staszewskiego. Bez chwili namysłu padła decyzja - pomożemy! Następnego dnia odwiedził nas sam Bohater w celu ustalenia jego potrzeb oraz doboru roweru, na którym obecnie pokonuje trasę Warszawa - Rabka. Wbrew pozorom, nie było to proste zadanie.

Zapraszamy do lektury artykułu o tym jak to Wojtek dobierał Wojtkowi rower.

18:08, 370 km Wojtek jest już tylko 19 kilometrów od Rabki:

Przed chwilą pokonałem gigantyczną górę. Zjazd z niej z prędkością 57 kilometrów był zasłużoną nagrodą. Znowu ''daje o sobie znać'' kolano. Wziąłem Ibuprom, który zagłuszył ból. Sportowa Żona już mrozi mi specjalny ziołowy woreczek, którym będę okładał zbolałą nogę.

Sru de Pologne odwiedziło również Kasinę Wielką. Czy ktoś wie z czego lub kogo słynie ta malowniczo położona górska miejscowość?

17:59 Rowerzysta, zarówno miejski jak i ten wybierający trasy poza rogatkami, zmuszony jest, w myśl zasady ograniczonego zaufania, mieć się na baczności. Uważa, więc na rozpędzone automobile, długie i potężne ciężarówki, jeśli jedzie po jezdni. Jeśli wybiera trotuar, obserwuje roześmianie i beztroskie dzieci, które ochoczo wbiegają pod koła, melomanów z głową w chmurach, ogólnie rzecz biorąc pieszych. Na co natomiast musi zwracać uwagę jeśli wybrał trasę z Dobczyc do Rabki? Odpowiedź na zdjęciu.

17:15 Wojtek po obiadowej przerwie wyruszył w dalszą podróż:

Górki wykańczają na maksa. Dzwoniłem do mojej Sportowej Żony i powiedziała mi, że tak będzie już do końca. Na Turbacz i w dół, na Turbacz i z górki. Robi się bardzo stromo. Mimo że używam hamulców, prędkość zjazdu wynosi 45 km. Muszę zdążyć przed 19:00, mam nadzieję, że mi się uda.

Zanim wyruszył, napisał:

Uwielbiam rzeczy, które się długo dzieją. Napięcie godzinami narasta, a potem się kumuluje. Nie myślę akurat o seksie, tylko o wyścigach motocyklowych, starej grze komputerowej sprzed 15 lat. Jak już nauczyłem się wyprzedzać sforę motocyklistów z komputera, uwielbiałem zrobić tak: ustawić wyścig na 10 okrążeń (każde trwało jakieś 2-3 minuty), dać komputerowi 2-3 minuty przewagi, a potem gonić stawkę. Przez osiem okrążeń - czyli jakieś 20 minut - nie działo się nic. Na dziewiątym zaczynałem doganiać maruderów. A na ostatnim walczyłem o zwycięstwo.

Czyżby przewidział zmagania z czasem na finiszu?

16:24, 122 km Wojtek zatrzymał się na obiad w Dobczycach, zrezygnował z makaronu na rzecz grillowanego wieprzowego steku z ziemniaczanymi łódeczkami i surówką we wszystkich kolorach tęczy w komplecie.

15:53 Opis trudnej jazdy w górach i Wasze nowe pomysły sprawiły, że zupełnie zapomniałem o Wieliczce. Pominięcie jej w opisie trasy Sru de Pologne byłoby niewybaczalnym błędem.

Z czego słynie to małopolskie miasteczko wiedzą mali i duzi, w kraju i za granicą. Kopalnia soli czynna bez przerwy od Średniowiecza, znana jest od piaszczystych plaż Bałtyku po wierchuszki Tater. Liczne komnaty, ozdobne w solne żyrandole i rzeźby przyciągają rok w rok rzesze turystów.

Ta wiekowa żupa ma więcej wspólnego z kolarstwem niż mogłoby się wydawać. Bal kończący tegoroczne Tour de Pologne odbył się właśnie w jednej z podziemnych sal.

15:44 A zgłoszeń i pomysłów, co zrobić z rowerem, po eskapadzie przybywa:

Mój tata jest naprawdę niesamowicie zakręcony na punkcie jazdy na rowerze. Jak tylko nie pada deszcz, a temperatura jest znośna wsiada na swojego rumaka i mknie hen daleko;) Zazwyczaj podczas jednego dnia przejeżdża 100-200km, ale często zdarza się, że licznik wskazuje więcej niż 200km. Kilka razy przejechał ponad 290km w ciągu jednego dnia! Myślę, że jak na 63 latka to wynik naprawdę imponujący.

Owszem  imponujący.

Zgodnie z pomysłem na wykorzystanie roweru Wojciecha Staszewskiego: Chciałbym otrzymać ten rower ponieważ sam zamierzam wybrać się do swojej nowo poślubionej żony na rowerze - Trasa Wrocław-Kluczbork. Proponuję, aby rower stał się przedmiotem przechodnim. Za miesiąc lub w kolejnym sezonie ogłosicie Państwo znów konkurs "Rowerem do żony" :) i sprzęt przejdzie w inne ręce. Uszczęśliwicie wiele żon. :)

Pomysł godzien uwagi. Bardzo byśmy chcieli, za pośrednictwem mężów uszczęśliwiać żony. Może faktycznie rower ten stanie się remedium na wciąż rosnącą liczbę rozwodów nad Wisłą?

15:20 Ogłaszamy wszem i wobec. Wojtek jedzie w kasku. Proszę nie sugerować się zdjęciem powyżej. Zostało one zrobione przed startem Sru de Pologne, w Warszawie.

15:00, 322 km Wojtek:

Jedzie się coraz trudniej. Wciąż wspinam się po zboczach, by za chwilę sunąć z górki... do następnego podjazdu. Momentami jest tak stromo, że muszę stawać na pedałach, a prędkość spada do 7 km/h. Wcześniej, kiedy trafiałem na wzniesienie, traktowałem je jako przerywnik między ciągnącymi przez wiele kilometrów równinami. Teraz jadę wciąż pod górę końca nie widać. Do gór mam respekt. Od lat po nich chodzę, od pięciu biegam, ale dopiero teraz zaczynam rozumieć co ma na myśli komentator wielkich tourów, kiedy mówi: '' peleton wjechał w góry''. Nie wyobrażam sobie, jak można ścigać się w takich warunkach.

O tym, że góry potrafią zwyciężyć człowieka, nikt nie wie lepiej niż zawodowi kolarze. Lanc Armstrong:

Jadąc na rowerze, nie mogłem zebrać myśli. Byłem tak odwodniony, że coś dziwnego zaczęło się dziać z moją temperaturą ciała. Dostałem dreszczy. Miałem wrażenie, że moje kończyny zostały wydrążone. Czułem pustkę. Pustkę, pustkę, pustkę. Niedzielny rowerzysta, który wybrał się na przejażdżkę, mógłby mnie z powodzeniem wyprzedzić.

To cytat ze wspomnień siedmiokrotnego triumfatora Tour de France opublikowanych pod tytułem ''Liczy się każda sekunda''. Tak Lance zapamiętał ostatni górski etap milenijnej francuskiej pętli, podczas której stoczył zaciętą walkę o zwycięstwo z Janem Urlichem. Podjazd pod Joux - Plane omal nie odebrał Amerykaninowi pierwszego miejsca.

14:21 Plebiscyt na najzabawniejszą nazwę miejscowości zwyciężają Krempachy. Co prawda Wojtek nie będzie przez nie jechał, ale Złe Mięso też nie leży na trasie Sru de Pologne. Chociaż gdyby ktoś wybrał się z Rabki nad Morze, wegański bastion na Pomorzu mógłby odwiedzić. Tymczasem kolejna propozycja:

Proponuję oddać rower na aukcję charytatywną z której kasa wesprze akcję Pedałujesz - Pomagasz.

Chłopaki ze Stowarzyszenia Zdrowy Rower byli już w tym roku w Wilnie, teraz pokonują trasę do Aten - wszystko po to aby pomóc Leszkowi Buczyńskiemu który jest częściowo sparaliżowany i wymaga stałej opieki.

Myślę, że tak szlachetne zachowania nie wymagają żadnego komentarza.

14:14 Małe sprostowanie:

W wypożyczalni, o której wcześniej wspomniałem można wypożyczyć elektronarzędzia, nie rowery. Zastanawia mnie skąd w takim razie pięć dziewcząt, które budynek wypożyczalni opuściły, prowadząc rowery?

Drogie Panie z Niepołomic, jeśli czytacie relację, zdradźcie sekret, który kryje wypożyczalnia.

13:19, 315 km Mała zmiana planów:

Zrobiłem sobie mały postój w Niepołomicach. Zjadłem batona energetycznego i na obiad zatrzymam się w Dobczycach. Kątem oka widziałem Puszczę Niepołomicką. W miasteczku niespodzianka - oblegana wypożyczalnia rowerów.

Puszcza Niepołomicka, nazwę swą wzięła od staropolskiego obecnie, a wówczas, kiedy nadawano jej imię jak najbardziej w użyciu słowa ''niepołomny'' - nie do zdobycia, przejścia.

Wojtek jakoś kłopotów nie miał.

P.S. Serdecznie dziękujemy za informację o restauracji w Wieliczce.

12:58 Wojtek z każdym obrotem korby zbliża się do Wieliczki, a propozycji, gdzie można ''wsunąć'' makaron, żadnych.

12:45 Chcieliśmy, żeby ktoś zaproponował Sruu z Rabki nad morze, i pojawiło się już pierwsze zgłoszenie:

Chętnie bym Eli (tak ma na imię ta koleżanka) podarował ten rower. Ja dla siebie nie potrzebuję bo mam dwa dobre. Od siebie mogę podarować czas, tzn. mogę zorganizować II Edycję Sru de Pologne z Rabki do Gdańska aby ten rower przywieźć i przekazać. Myślę, że 5-6 dni powinno wystarczyć. No chyba, że stawiacie warunek, że kolejna edycja może być powiększana maksymalnie 2x to wtedy się sprężę i przejadę z Rabki do Gdańska w 4 dni (doby).

12:33, 302 km Wojtek przekroczył most na Wiśle w Ispinej, kto wie, może właśnie pogwizduje taką oto melodię:

Z tym mostem w Ispinej to całkiem zabawna sprawa. Ciekawi dlaczego? Już wyjaśniam. Jest to wiślana przeprawa, na której ruch odbywa się wahadłowo. Wraz z Wojtkiem zastanawialiśmy się, jaki skutek spowodowałaobv wprowadzenie takich zasad na Moście Łazienkowskim...

12:00 Sru de Pologne zmierza do Nowego Brzeska, przemyśleń lidera ciąg dalszy:

Jeśli istnieje prognoza pogody dedykowana żeglarzom, to powinna też istnieć taka dla rowerzystów. Siła wiatru i kierunek, deszcz, w ostatniej kolejności temperatura. Kapitalną rzeczą jest koszulka kolarska. Trzy przepastne kieszonki mieszczą żele i batony energetyczne, mapę i koszulkę na zmianę. Bardzo funkcjonalny jest też kuferek pod siodełkiem. Tu schowasz z powodzeniem notes, gazetę i drugie śniadanie. To cudo ma jeszcze jedną zaletę, w słotę służy jako błotnik. Co prawda można zamontować bagażnik, ale wtedy rower zaczyna przypominać trochę Wigry 2. W okolicach Wieliczki zatrzymam się na obiad.

No właśnie obiad. Wojtek chciałby uraczyć mięśnie potężną dawką węglowodanów. Marzy mu się makaron. Mieszkańcy Wieliczki i okolic, może Wy wiecie gdzie można zjeść pastę al dente. Pomożecie?

11:43, 293 km Wojtek wjechał do Małopolski, górki i pagórki piętrzą się z każdym kilometrem wyżej i wyżej, o czym świadczyć może rekord prędkości, jaki padł na jednym ze zjazdów: 56 km.

Z małym opóźnieniem słów kilka o drugim śniadaniu kolarza. Pan Staszewski zjadł: drożdżówkę z jabłkiem - sztuk 1, rogalika z czekoladą - sztuk 1. Popił coca - coli łykami kilkoma.

11:40 Apropos morza, rowerowych eskapad:

Do tej pory trzy razy na rowerze przekraczałem barierę 200 km (trasa Olsztyn-Wejherowo i dwa razy Wejherowo-Trzebiatów nocą). Jeśli dostąpiłbym zaszczytu posiadania roweru, na którym pan Wojtek zmierza do Szanownej Małżonki to zobowiązuję się pokonać na nim dystans około 320 km przez Pomorze, ze Stargardu Szczecińskiego do Wejherowa, wykonując przy tym "komplet" zdjęć oraz relację z trasy (a pióro, nie chwaląc się, mam lekkie;) )

11:20, 277 km Żeby nikt nie posądził nas o wysługiwanie się cudzymi pomysłami. Wojtek też zastanawia się nad losem biało - niebieskiego towarzysza podróży:

Luźny pomysł. Może na Podhalu znajdzie się jakiś ''prowdziwy Gorol'', który w 5 dni dojedzie do Bałtyku?

Mieszkańcy Tater, taka podróż to czysta oszczędność. Muszelki do góralskiego kapelusza, po odliczeniu kosztów transportu są o wiele tańsze.

10:30 Wiewiórka zawładnęła naszą świadomością, nie żebyśmy byli przesądni, skądże. Poszperaliśmy w internecie i proszę bardzo:

W mitach skandynawskich występowała boska wiewiórka Ratatosk (Gryzący ząb), która biegała nieustanie w górę i w dół po pniu drzewa świata Yggdrasill i podjudzała do kłótni siedzącego na szczycie orła i leżącego u korzeni smoka-węża Nidhogga, opowiadając każdemu co o nim mówił przeciwnik. Łączono także wiewiórkę z bogiem ognia Lokim, a w czasach chrześcijańskich z diabłem, gdyż w rudym, zwinnie poruszającym się i trudnym do schwytania zwierzęciu widziano jego ucieleśnienie.

Mity, mity, a rzeczywistość jest taka, że Wojtek sunie nieubłaganie w stronę Rabki, zabobony mając za nic.

10:17 Napisała do nas gotowa na wszystko poetka:

Mogę jak kij mieć dwa końce, Ruszyć z motyką na słońce. Mogę pożreć beczkę soli, Mogę śpieszyć się powoli. Z pustego lać z Salomonem, ... wykręcić kota ogonem. I wywołać wilka z lasu nogi za pas brać zawczasu. Być sędzią we własnej sprawie... By mój syn poczuł wiatr we włosach jeździł nim po ścieżkach, chodnikach i murawie... Zamiast godzin spędzonych w towarzystwie komputera niech od dzisiaj nastanie ERA ROWERA! Rower Wojtka dla syna zdobyć muszę Za to oddam diabłu duszę!!!

Miłość matczyna nie zna granic. Polska na Rowery apeluje: Młody człowieku wstań od komputera, nie poddawaj matki próbie przekraczającej ludzką wytrzymałość!

9:43, 256 km Wojtek dojechał do Działoszyc. Drogę przebiegła mu wiewiórka. Zastanawiamy się nad symboliką tego wydarzenia. Ktoś wie, czy rudy gryzoń przecinający trajektorię to zły omen?

9:15 Wojtek uważnie obserwuje, dzwoni do nas i dzieli się wrażeniami. Tym razem zabawną nazwą mijanej miejscowości: Przezwody. Niestety, czy rzeczywiście trzeba tam brodzić w wodzie po kostki, nie udało nam się ustalić. Wojtek musiałby zboczyć z trasy. Wiadomo, priorytety. A czy czytelnicy znają jakieś zabawne nazwy miejscowości? Zaczniemy dając dobry przykład. Złe Mięso - mekka polskich wegetarian.

9:02, 242 km Napływają do nas rewelacyjne wieści z trasy Sru. Wojtka przestało boleć kolano, co więcej zmniejszyła się opuchlizna. Ibuprom i lodowate okłady robią swoje.

Jadę przez bezkresne pola, co rusz wspinając się na coraz liczniejsze górki i pagórki. Samochodów niewiele, tirów jak na lekarstwo. Wniosek: najlepszą porą na wycieczki rowerowe jest poranek. Śniadaniowe menu nie było zbyt zróżnicowane, zjadłem więc trzy bułki z szynką, wiem, że to niewiele, potrzebuję przecież dużo siły, ale więcej nie byłem w stanie. Mam jeszcze dwa żele i batona energetycznego. Co do kolacji, muszę się przyznać, że zjadłem trochę niezdrowego żarcia. Najpierw barszcz czerwony z uszkami, a na drugie kluchy śląskie z pieczenią wołową. Dość ciężka strawa, ale kaloryczna. Rower sprawuje się świetnie, Dziki, mój przyjaciel, który jeździ na rowerze od zawsze, poradził mi tuż przed wyjazdem, żebym do kierownicy dokręcił rogi. To był świetny pomysł. Dzięki temu mogę zmieniać ułożenie rąk, co sprawia, że się mniej męczą i o nadwyrężonych nadgarstkach nie ma mowy.

8:30 Otworzyłem skrzynkę Sru de Pologne, a tu miła niespodzianka, mianowicie 3 wiadomości. Rację mieli Skaldowie. Zaiste ludzie listy piszą. Numero uno, doktorant z Florencji:

Też chciałbym taki rower na dojazdy to pracy, a że pracuję (studiuję) we Florencji, to miałbym 1258km z Rabki, trochę dalej niż nad sugerowany Baltyk, ale w 6 dni powinno sie udać.

Bardzo spodobało nam się jakże naturalistyczne przedstawienie jazdy na rowerze:

Wreszcie, kilkudniowa wycieczka byłaby idealnym prezentem na urodziny (5 września). Planowałem po raz pierwszy skoczyć na spadochronie, no ale okrutne zakwasy i odparzenia tyłka w połączeniu z fantastycznymi widokami po drodze też wydają się być doskonałym pomysłem na świętowanie.

Czekamy na maile z pomysłem na to co zrobić z rowerem Wojtka, po Sru de Pologne. Adres: srudepologne@gazeta.pl

8:16 Czy nie zastanawialiście się kim jest dama wojtkowego serca, do której tak intensywnie i z zapałem sunie przez pół Polski?

Jadę do Rabki do mojej żony. Mojej Sportowej Żony, jak ją od lat nazywam na blogu w naszej akcji PolskaBiega.pl. To góralka z Rabki Zdrój. Potrafi mówić gwarą, ale raczej po alkoholu i długich namowach. A nie jest góralką w kierpcach i wzorzystej chuście na ramionach - tylko w polarze i sportowych butach. A w lecie - krótkiej spódniczce, zbyt krótkiej jak na konserwatywne Podhale. Ale jak ją znam, niewiele sobie z tego robi.

7:30, START dzień II, 219 km Rozpoczął się właśnie drugi i ostatni dzień intensywnego kręcenia. Sru de Pologne wystartowało o 7:30 z Jędrzejowa. We wszystkich tourach światowej rangi etap końcowy zwany jest etapem przyjaźni. Tuż przed rozpoczęciem etapu udało nam się porozmawiać z liderem wszystkich klasyfikacji Wojciechem Staszewskim:

Przez całą noc dokuczało mi lewe kolano. Noga poniżej uda jest spuchnięta trochę, czuję jakby ktoś mi ją w tym miejscu ściskał. Obłożyłem ją lodem przed rozpoczęciem drugiego dnia. Mam nadzieję, że ''rozjeżdżę'' to bolące kolano. Swoją drogą to dziwne, Wojtek z wkreceni.pl ostrzegał mnie przed bólem pośladków, ale nie nogi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.