Z dziennika rowerzysty miejskiego: Rowerzyści ekstremalni

Tak jak wielką sympatią darzę czasem może rozbrykanych miłośników downhillu, BMX-ów czy ostrego koła, tak nie znoszę pewnego innego gatunku rowerzystów ekstremalnych. Pan (rzadziej pani) ma z reguły około 50 lat, bardzo drogi, koniecznie górski rower obwieszony elektroniką, do tego obowiązkowo obcisły strój, kosmiczne przeciwsłoneczne okulary i minę Czyngis Chana - pisze w mailu nasz czytelnik Beach Cruiser.

"Z dziennika rowerzysty miejskiego" to rubryka w której opisujemy nasze niezwykłe rowerowe przygody, ale także zwykłe rowerowe historyjki, które każdego dnia spotykają nas na ścieżkach i szlakach. Chcesz napisać swój odcinek - nie ma problemu! Pisz na rowery@agora.pl.

Zarówno asfaltowe ścieżki miejskie, jak i "leśne ścieżki wąskie" są jego własnością, a władcą jest surowym, często wąsatym. Nie zważa na dziatwę stawiającą pierwsze kroki na małych rowerkach, ani na mamusie i babcie z wózkami, które nie wiedzieć czemu bardzo często odczytują poziomy znak z rowerem wymalowany na ścieżce rowerowej jako oznaczenie drogi dla matki z wózkiem. Czyngis Chan zakręty ścina, na trzeciego wyprzedza, na pobocze ścieżki spycha, ale na szczęście jako maniak prędkości szybko ginie z oczu. Zwrócenie mu uwagi wywołuje na jego twarzy dwie reakcje, albo bezbrzeżną furię wynikającą z tego, że ktoś ośmielił się zwrócić bezpośrednio do Niego, władcy dróg rowerowych, albo równie potężną pogardę o takim samym podłożu. Zastanawiam się, kiedy dojdzie do poważnego wypadku z udziałem któregoś z Czyngis Hanów i jak zareaguje ów porywczy władca dróg rowerowych, gdy np. jadąc z górki wpatrzony w swoje GPSy, mierniki kalorii i co tam jeszcze wpadnie na mamę z dzieckiem w wózku.

Być może okaże się, że to emerytowany policjant, o którego bezkarność zadbają koledzy z pracy. Być może okaże się też, że to ojciec, a może i dziadek, któremu kryzys wieku średniego przejdzie dopiero, gdy kogoś skrzywdzi albo zabije przez swoją butę. A wymagać by się mogło, że cyklizm to sport, który łagodzi obyczaje. Nie wiem jak jest w innych miastach, ale w Szczecinie i jego okolicach weekendowi "władcy" są prawdziwą plagą, która nie tylko niszczy urok "rowerowania się" innym mniej krewkim miłośnikom tej formy rekreacji, ale przede wszystkim sprawia, że rowerowe wyprawy są niebezpieczne.

Beach Cruiser

Dziennik rowerzysty miejskiego - do poczytania:

Jak kupić używany rower i nie osiwieć?

Gdy nagle na drodze zrobi się miło

Uwaga, jeże na ścieżce!

Starzy znajomi

Więcej o:
Copyright © Agora SA