Z dziennika rowerzysty miejskiego: Gdy nagle na drodze zrobi się miło

Środa, w drodze z Ursynowa na Pragę. Pomachałem do kamery fotoradaru. Odmachała mi.

To znaczy nie kamera, tylko... ale po kolei. Na most Łazienkowski rowerem można wjechać tylko od lewej strony Warszawy. Patrzyłem uważnie na znaki - więc wiem. Wjechałem zatem nań i zacząłem się tak rozpędzać, aż w końcu nabrałem - całkowicie błędnego - przekonania, że przekraczam dozwoloną na tej trasie prędkość. Entuzjazm tym przekonaniem wywołany sprawił, że zamiast zwolnić, zacząłem machać do kamery fotoradaru, uśmiechając się szeroko i ciepło myśląc o policjantach, którzy mnie będą oglądać.

Odmachała mi - oczywiście nie kamera, tylko dziewczyna jadąca na rowerze w przeciwnym kierunku, jak Bóg przykazał, a przepisy zabroniły - po chodniku. W pierwszym ułamku sekundy się zmieszałem, w drugim uśmiechnąłem, w trzecim - dziewczyna była już daleko za moimi plecami, a ja zacząłem układać w głowie tę notkę.

Teraz sobie myślę, że jest możliwe, że nie odmachiwała mi, tylko znajdującemu się za mną samochodowi Google Street View (jeśli jakiś przejeżdżał) - w końcu nie tylko ja moge mieć odruch machania do kamery na ulicy. Wolę jednak myśleć, że po prostu nagle - przypadkiem - zrobiło się na drodze miło. Nie zdarza się to zbyt często.

Bohdan Pękacki

Więcej o:
Copyright © Agora SA