Rowerem w miasta: Jeśli nie możesz ich pobić, przyłącz się do nich

Hasło, stosowane przez wielu polityków i mieszkańców Wielkiej Brytanii w polskich uszach może być odczytane jako nadmiernie oportunistyczne. Po bardziej starannej refleksji może jednak być także odczytane jako dobra maksyma stosowana w krajach, w których od dawna w życiu publicznym nikt nie traktuje poważnie osób stosujących siłę lub groźbę jej użycia w celu przeforsowania własnych pomysłów.

Poniższy artykuł , umieszczony na portalu dla zmotoryzowanych został napisany przez autora książek i rowerzystę Carltona Reida (twórcę książki pt. "Drogi nie były budowane dla samochodów"- "Roads were not built for cars" ). Myślę, że może on być dobrym zaczynem rozważań na temat kształtu przyszłości naszych miast:

Spójrz ze spokojem i odpowiednią uwagą na zamieszczoną wyżej fotografię. Tak wygląda twoja przyszłość. Trudno ci wyobrazić siebie jako jedną z pokazanych tam osób jadących rowerem? Jeśli tak, to znaczy że jesteś jedną z osób zablokowanych w stojącym za nimi samochodzie.

Mieszkanie w mieście ponownie staje się modne a prawie wszyscy eksperci zgadzają się co do tego , że większość ludzi na tej naszej planecie o ograniczonej powierzchni, będzie mieszkać w bezpośrednim sąsiedztwie innych, a wielu kolejnych sąsiadów pojawi się wokół nich w okresie życia obecnego pokolenia. Autostrada miejska, taka jak Watney's Red Barrel, jest reliktem lat 70-tych ubiegłego wieku. Żadne budynki nie będą już wyburzane dla zbudowania ulic prowadzących przez jakiekolwiek miasto Wielkiej Brytanii. Musimy wycisnąć to, co się da z istniejących aktywów. To oznacza potrzebę przepuszczania rosnącej liczby mieszkańców wzdłuż istniejących już korytarzy drogowych. Nie ma już na ziemi miast, które wierzą, że odpowiedzią na przyszłe potrzeby mobilności jest wzrost liczby samochodów. Bez względu na to, czy ci się to podoba czy nie, w przyszłości będziemy mieli do czynienia z wprowadzaniem coraz większych ograniczeń korzystania z prywatnych samochodów w centralnych obszarach miast.

Korzystanie z samochodu w celu dotarcia do centrum któregokolwiek z miast Wielkiej Brytanii jest podobne do stosowania kilofa w celu rozłupania przysłowiowego orzecha. Nie byłoby to niczym zdrożnym gdyby ważące co najmniej jedną tonę SUVy wiozły w sobie siedem osób, dla których zostały zaprojektowane, ale praktyka pokazuje, że wiozą one najczęściej jedynie samotnego kierowcę. Jest to niezmierne marnotrawstwo cennych zasobów. Paliwo być może będzie tańsze, ale koszty funkcjonowania miasta raczej nie zmaleją. Wielkość obszaru - liczba odpowiednio uzbrojonych działek w mieście jest ograniczona, co powoduje, że ich koszty są wysokie; mimo to znaczna ich część jest wykorzystywana przez wolno poruszające się kawałki metalu - zestawy blach i odlewów - które zajmują niepotrzebnie znaczne powierzchnie kosztownej przestrzeni miejskiej w przeliczeniu na jadącą nimi osobę.

To jest portal internetowy dla zmotoryzowanych (oryginalny tekst powstał na motoring.co.uk), gdzie jest ukryty kruczek? Nie ma żadnego kruczka. Uznaj to za sprawdzian realistyczności twojego myślenia. Twoja przyszłość, i moja, będzie się składać z mniejszej liczby udogodnień umożliwiających docieranie samochodem dokądkolwiek. Różne zaułki i zakamarki są już stopniowo zamykane dla samochodów, a szerokość szczodrze budowanych jezdni ulega sukcesywnemu zwężaniu.

Realokacja przestrzeni drogowej będzie realizowana ukradkiem - tak jak żaby, które nie wyskakują z wody wtedy, gdy jest ona stopniowo podgrzewana do temperatury wrzenia możesz nie zauważyć, że jest już za późno. Faktycznie, taka "filtrowana przenikalność" dla użytkowników innych pojazdów niż prywatne samochody rozwijała się od kilku lat, ale ponieważ odbywała się z prędkością nie wywołującą reakcji radarów mogłeś jej nie zauważyć.

Miasta zajmują się dbaniem o podtrzymanie prosperity, mając do czynienia z rosnącą liczbą ludności. Stąd coraz bardziej oczywistą będzie stawać się teza, że najbardziej efektywne sposoby poruszania się w ich obrębie są również najbardziej rentowne. Spójrzmy na Manchester i Edynburg - przywróciły swoje tramwaje, zabierając przestrzeń wykorzystywaną dotąd przez zmotoryzowanych. Spójrzmy na Londyn, miasto wdraża plan wydatkowania 1 miliarda funtów na tworzenie dedykowanych przestrzeni dla cyklistów, kosztem miejsca wykorzystywanego dotąd przez samochody. Aby umożliwić przemieszczanie się wielkich mas ludzi, miasta zauważają, że trzeba znaleźć nowe sposoby myślenia.

Przyszłość być może będzie opływać w rozwiązania wysokiej technologii, ale będą to przypuszczalnie nie nasycone wysoką technologią samochody mogące poruszać się samodzielnie, bez udziału kierowcy, lecz bardzo wydajne, zaawansowane technologicznie systemy transportu publicznego zakładające wykorzystanie autobusów, kolejek miejskich i tramwajów a także bardzo efektywne energetycznie środki prywatnego (indywidualnego) transportu - rowery.

Będę to wszystko omawiał bardziej szczegółowo w nowej książce zatytułowanej Bike Boom. Jest to książka, której finansowanie już obecnie przekracza założone pułapy na portalu Kickstarter (jak widać, ruch rowerowy przeżywa okres boomu). Owszem, przyszłość nie każdego z nas ma kształt roweru ale obecni użytkownicy samochodów już mają wszelkie powody, by zachęcać innych do korzystania z niego.

Organizacje zajmujące się promowaniem transportu rowerowego mają na to może niezgodne z zasadami gramatyki, ale trafiające w sedno hasło: Jeden Samochód Mniej (One Less Car). Dzięki każdej osobie, która odstawia samochód i decyduje się na dotarcie do pracy/szkoły/uczelni rowerem, na jezdniach pojawia się więcej miejsca dla osób nadal decydujących się na korzystanie z samochodu. Zamiast demonizowania cyklistów lub miotanie do nich wyzwisk typu "sp...aj z jezdni", zmotoryzowani powinni obsypywać ich wyrazami miłości: poparcia rozbudowy infrastruktury w ilości jaką tylko oni są w stanie skonsumować.

Chcesz wydostać się z kotła pełnego gotującej się wody ale nie chcesz zupełnie zrezygnować z samochodu? Kup składany rower i woź go w swoim bagażniku. Parkuj na obrzeżach miasta i pokonuj rowerem ostatni odcinek drogi do pracy/szkoły/uczelni. Zaoszczędzisz fortunę na opłatach za parkowanie, spalisz część oponki formującej się wokół twojego pasa i dotrzesz na umówione spotkania punktualnie - nie będziesz musiał usprawiedliwiać swoich spóźnień wywołanych tkwieniem w nieprzewidywalnie długich korkach.

dr Piotr Kuropatwińskidr Piotr Kuropatwiński Roman Jocher

Dr Piotr Kuropatwiński, od wiosny 2010 roku wiceprezydent Europejskiej Federacji Cyklistów, pracuje w charakterze starszego wykładowcy w Katedrze Polityki Gospodarczej Uniwersytetu Gdańskiego. Od 1999 roku uczestniczy lub inicjuje i współorganizuje szereg inicjatyw mających na celu poprawę jakości życia w wybranych miastach i gminach Pomorza (w tym oczywiście w Gdańsku), traktując rozwój komunikacji rowerowej nie jako cel sam w sobie, ale jako narzędzie rozwoju regionu. Najpełniej dał temu wyraz w "Zielonej Księdze": "Koncepcji rozwoju systemu komunikacji rowerowej województwa pomorskiego" dostępnej m.in. na stronie internetowej Pomorskiego Stowarzyszenia 'Wspólna Europa' . W 2010 roku wraz z zespołem PSWE opracował założenia Gdańskiej Karty Mobilności Aktywnej, podpisanej przez przedstawicieli kilkunastu gmin i miast Pomorza i innych regionów kraju - stanowi ona fundament powstałej w kolejnym roku Polskiej Unii Mobilności Aktywnej (PUMA) - organizacji zrzeszających innowacyjnie myślące o sprawach rozwoju lokalnego samorządy lokalne. W odróżnieniu od wielu promotorów roweru główną uwagę kieruje na pokazywanie zalet rozwoju ruchu rowerowego, który odbywa się, a także może i ma prawo odbywać się bezpiecznie i komfortowo na zwykłej sieci ulicznej, a nie tylko i nie głównie na specjalnie wyznaczonych udogodnieniach (drogach dla rowerów), tworzonych niestety w Polsce nadal głównie kosztem przestrzeni chodników lub terenów zielonych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.