Bruksela - bliżej Warszawy czy Amsterdamu?

Mimo że rowerową stolicę świata, Amsterdam, od Brukseli dzieli raptem 200 kilometrów, co jest dystansem możliwym do przejechania rowerem w jeden dzień, stolica Brukseli pod kątem kultury rowerowej jest znacznie bliżej polskich miast. Mimo to, również tam można się wielu rzeczy nauczyć.

Sąsiadująca z Holandią, na dużym obszarze płaska, będąca w awangardzie zmian prawnych i infrastrukturalnych i posiadająca kolosalne tradycje w wyczynowym kolarstwie Belgia, często zaliczana jest do rowerowej czołówki. Nie do końca słusznie. Na ulicach stolicy królestwa widać rowerzystów, jednak według oficjalnych statystyk jedynie około 1,5% podróży po Brukseli odbywa się rowerem. To wcale nie więcej niż w Warszawie, a na pewno mniej niż we Wrocławiu czy Gdańsku.

Bruksela jest miastem, w którym w porównaniu do innych dużych miast północnej i zachodniej Europy ruch samochodowy wciąż ma się całkiem nieźle, upodabniając to miasto do Warszawy. Przez centrum przejeżdżają kilkupasmowe drogi, przez które czasem dość trudno znaleźć przejście dla pieszych. W godzinach szczytu ulice te są całkowicie zakorkowane i wówczas rowerzyści udowadniają wyższość swoich środków transportu.

Bardzo wyraźnym sygnałem tego, że Bruksela otwiera się na rowery jest działający od kilku lat przez cały rok system roweru publicznego Villo. Do systemu dostęp ma każdy, nie trzeba wykupować długoterminowych abonamentów. Za niecałe 2 euro można mieć dostęp do roweru przez dobę (to mniej niż bilet godzinny w komunikacji miejskiej), pierwsze pół godziny jest zawsze darmowe.

Rowery systemu wypożyczalni publicznej w BrukseliRowery systemu wypożyczalni publicznej w Brukseli fot. ZdrowyRower fot. Zdrowy-Rower

Rowerów jest około 5000 a sieć stacji pokrywa całą Brukselę. Żeby nie było tak pięknie - liczba uszkodzonych rowerów wcale nie jest mała, więc przed wypożyczeniem warto sprawdzić, czy upatrzony rower ma łańcuch, powietrze w oponach lub czy nie opada w nim siodełko.

Sami brukselczycy bardzo często poruszają się rowerami składanymi. Bierze się to pewnie stąd, że stolica Belgii położona jest na pagórkach i być może część rowerzystów czasem przesiada się do komunikacji zbiorowej. Ze zwykłym rowerem czasem to jest zupełnie nie możliwe - do metra i tramwajów można wprowadzać rowery tylko poza godzinami szczytu.

Jeśli chodzi o infrastrukturę, w Brukseli dominują pasy rowerowe. Są one wyznaczone właściwie wzdłuż wszystkich dużych ulic. Czasem, w przypadku jezdni kilkupasmowych, pas rowerowy prowadzi przez równoległą do głównej jezdni uliczkę postojową. Co ciekawe, często pasy rowerowe są zastawione czy to zaparkowanymi, czy też stojącymi w korku samochodami. Podobnie dzieje się ze śluzami rowerowymi, które są dość popularne zarówno wśród rowerzystów, jak i wśród beztroskich kierowców. Osoby narzekające na kulturę jazdy polskich kierowców mogą w Brukseli nie tylko pozbyć się kompleksów, ale również zrozumieć, że nie każde naruszenie rowerowej infrastruktury przez kierowców aut jest faktycznie niebezpieczne i winno bulwersować. Z kolei kierowcy z pewnością nauczyć się mogą w Belgii cierpliwości do niechronionych użytkowników dróg. W rezultacie mimo że rowerzyści świętymi krowami w Belgii raczej nie są, nie zauważyłem na ulicach Brukseli praktycznie ani jednej kłótni, których w Warszawie spotykam codziennie co najmniej kilka.

Nie widziałem również konfliktów na linii piesi-rowerzyści, co jest o tyle dziwne, że ci drudzy, nawet mimo rowerowej infrastruktury, dość często poruszają się po chodnikach.

Rowerzyści na chodniku - BrukselaRowerzyści na chodniku - Bruksela fot. ZdrowyRower fot. Zdrowy-Rower

Nie wiem, z czego to wynika, ale z całą pewnością jest mniej uciążliwe niż w polskich miastach, choćby z tego względu, że w Brukseli praktycznie nie istnieje parkowanie na chodnikach. To przestrzeń przede wszystkim dla pieszych.

Ważnym elementem brukselskiej infrastruktury rowerowej jest powszechne wpuszczanie rowerzystów pod prąd na ulicach jednokierunkowych. Od 1 lipca 2004 roku na wszystkich ulicach, które mają minimalną szerokość 3 metrów i na których nie ma jakiegoś specyficznego niebezpieczeństwa, automatycznie dopuszczony jest ruch rowerowy w dwóch kierunkach.

Dopuszczenie do ruchu rowerów w dwóch kierunkach na ulicy jednokierunkowejDopuszczenie do ruchu rowerów w dwóch kierunkach na ulicy jednokierunkowej fot. ZdrowyRower fot. Zdrowy-Rower

Na stronie Zielonego Mazowsza możemy przeczytać opinię Belgijskiego Instytutu Bezpieczeństwa Rowerowego na temat takiego rozwiązania: "Ruch pod prąd pozwala ominąć ruchliwe arterie, zapewnia rowerzyście i kierowcy wzajemny kontakt wzrokowy, przez co jest to bardziej bezpiecznie niż np. wyprzedzanie rowerzysty, gdzie tylko kierowca obserwuje rowerzystę. Doświadczenia zebrane w całym kraju potwierdzają, że ruch pod prąd nie zwiększa ryzyka wypadku, co nie znaczy że takich wypadków nie ma".

Po Brukseli rowerem bardzo często jeździ się w kasku, najczęściej również w kamizelce odblaskowej. Pewnie wraz ze zwiększaniem się liczby rowerzystów, osób czujących się na jezdniach niebezpiecznie będzie ubywać, zwiększy się więc liczba tych, którzy do pracy jadą bez kasku. Na razie jednak urzędnik europejski czy menadżerka dużej firmy odziani w warte kilka tysięcy euro eleganckie stroje i przyozdobieni białym kaskiem oraz wściekle żółtą kamizelką nie są jakimś wyjątkiem.

Jeśli chcecie skorzystać z roweru dłużej niż pozwala na to system Villo, zachęcam do wybrania się do Velo Point, przedsiębiorstwa społecznego, które zatrudnia osoby bezdomne, długotrwale bezrobotne, emigrantów i niepełnosprawnych, a zajmuje się sprzedażą, naprawą i wypożyczaniem rowerów. Za 15 euro można się po stolicy Belgii przejechać dobrym rowerem towarowym, przystosowanym do przewozu dzieci. To z pewnością najlepszy sposób na poznanie miasta i zobaczenie przy okazji, że mimo iż wciąż mamy wiele do zrobienia, jeśli chodzi o infrastrukturę rowerową w polskich miastach, to jednak już w wielu miejscach doganiamy Europę. Na rowerze.

Więcej zdjęć z Brukseli na zdrowy-rower.pl/podpatrzone-w-brukseli/

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.