Skąd taka walka o toruński rower publiczny? [NASZ KOMENTARZ]

To jak zaciekle walczą pomiędzy sobą firmy starające się o zwycięstwo w przetargu na rower publiczny, może dziwić, a nawet wywoływać zniesmaczenie. Walka na noże między konkurentami w przetargu dziwi znacznie mniej, jeżeli spojrzy się na jej tło i szerszy kontekst.

Rynek się wypełnia

Po pierwsze i najważniejsze - wszystko wskazuje, że rynek na systemy rowerów miejskich powoli się wypełnia. Największe miasta jak Warszawa, Wrocław, Poznań, czy Kraków już takie systemy mają i zwykle nie planują już znacznej ich rozbudowy (przynajmniej w najbliższym czasie). Inne miasta - jak Białystok , czy Łódź - będą miały swoje systemy lada chwila. Kolejne, jak Gdańsk, głośno mówią, że chwilowo rowerów publicznych nie planują. Także zainteresowanie firm prywatnymi stacjami w poszczególnych miastach okazało się być niższe niż wiele osób zakładało (chlubny wyjątek stanowi Wrocław).

Nowych pieniędzy trzeba szukać gdzie indziej. Walczącym o kontrakty i nowe rynki zbytu na swoje systemy firmom pozostają więc wyłącznie miasta mniejsze - jak Toruń, czy Płock. Większość takich miast nie planuje jednak uruchamiać u siebie systemu roweru publicznego. Nieliczne, które przekonały się do idei roweru publicznego, planują raczej systemy niewielkie i bez perspektyw ich rozbudowy w przyszłości. Część mniejszych miast ma do tego dość słabą infrastrukturę rowerową. To wszystko nie gwarantuje sukcesu operatorom systemu.

Wyjątkiem na tym tle jest właśnie Toruń. Duża Starówka z dopuszczonym ruchem rowerowym, zauważalna już miejska sieć tras rowerowych i sporo spokojnych uliczek, po których można bezpiecznie i wygodnie jeździć rowerem. Do tego już istniejąca kultura jeżdżenia na rowerze daje perspektywy rozwoju systemu w przyszłości. Toruń może dać sukces tym dostawcom systemu roweru publicznego, którzy chcą lub muszą się nim wykazać.

Miasta wymagają coraz więcej

Wypożyczalnia rowerów miejskichWypożyczalnia rowerów miejskich Fot. Joanna Dzikowska / Agencja Wyborcza.pl

Kilka lat temu miasta dopiero uczyły się co jest ważne w systemach roweru publicznego. Nie wiedziały czego chcą, nie wiedziały jak system roweru publicznego powinien wyglądać. Rynek nie był wymagający, a kupujący gotowi byli eksperymentować.

Dziś miasta maja już doświadczenia i wiedzę. Każde kolejne miasto ogłaszające przetarg na rower publiczny chce budować go taniej i lepiej niż poprzednicy. Coraz więcej wymagań, kar umownych, wymogów odnośnie jakości działania systemów i wygody korzystania z nich - to wszystko sprawia, że firmom jest coraz trudniej jest nawet złożyć ofertę w przetargu. Proponowane przez dostawców sumy często przekraczają możliwości ratusza, a narzucone przez miasta wymagania są trudne do spełnienia i do przetargu często nie zgłasza się nikt spełniający warunki ratusza.

Na tym tle także wyróżnia się Toruń, w którym widać sporą determinację do uruchomienia roweru publicznego . Miasto znajduje pieniądze i ogłasza nowe przetargi dążąc do podpisania umowy.

Szczególny moment dla branży

Jakby tego było mało, branża dostawców rowerów publicznych jest aktualnie w dość wyjątkowym momencie. Każdemu z graczy obecnym na tym rynku bardzo potrzebny jest teraz sukces w Toruniu.

Nextbike jest po poważnych zmiany kadry zarządzającej i chce pokazać, że firma po zmianach wciąż jest liczącym się graczem. WIM System z kolei potrzebuje zatrzeć negatywny obraz firmy po fiasku w Krakowie . Zwłaszcza, że system w Rzeszowie też był raczej umiarkowanym sukcesem . Na rynku mamy też dwóch zupełnie nowych graczy, którzy - by liczyć na kontrakty w przyszłości - muszą pokazać przyszłym klientom, że są w stanie zrealizować i utrzymywać system roweru publicznego w Polsce taniej i lepiej niż konkurencja.

Mało tego - doświadczenie z Torunia będzie bardzo przydatne za kilka lat, gdy skończą się aktualnie trwające umowy na największe systemy w Polsce. Miasta będą musiały ogłosić nowe przetargi na systemy roweru publicznego i najprawdopodobniej będą wymagały od dostawców wykazania się udanym wdrożeniem systemu roweru publicznego w Polsce np. w ciągu ostatnich 3 lat. W 2015 roku wdrożenie z Torunia może być cenniejsze niż wcześniejsze kontrakty z innych miast, bo będzie się mieściło w zakresie czasowym i można się nim chwalić przy nowych przetargach.

Ambicje i watki personalne

Na to wszystko nakładają się jeszcze wątki personalne. Pan Bogusław Kołodziejczyk, który sprowadził do Polski Nextbike-a i pracował przy rozruchu największych systemów roweru publicznego w Polsce, pożegnał się ze swoją dotychczasową firmą i założył Sharing Union. Nextbike chce udowodnić, że może skutecznie wygrywać z dawnym szefem w nowej firmie. Z kolei Kołodziejczyk odwrotnie - chce udowodnić, że to On jest fachowcem od roweru publicznego i że Sharing Union może wygrywać przetargi z Nextbikiem.

Rafał Muszczynko

Więcej o:
Copyright © Agora SA