Nikt nie rozumie, dlaczego namalowano tam pasy. Wydaje się to absurdem, ludzie pytają, skąd tu piesi, skoro to droga rowerowa? Byłoby to do strawienia, gdyby "rowerówka" przecinała jakieś drogi o sporym natężeniu ruchu. Są o wszystko drogi lokalne. O ile szosę Łubianka - Bierzgłowo można uznać za drogę ze sporym ruchem, to już drogę Pigża - Leszcz raczej nie. Dopiero szczegółowa lektura "Rozporządzenia () o znakach i sygnałach (...)" daje odpowiedź na pytanie.
Poza obszarem zabudowanym przejazdy dla rowerzystów można wyznaczać tylko na skrzyżowaniach. Jeżeli ciąg rowerowy przekracza drogę z pierwszeństwem, na drodze dla rowerów należy zastosować środki spowalniające ruch, a bezpośrednio przed wjazdem na jezdnię zakończyć drogę dla rowerów przez umieszczenie znaku C-13a, tak aby rowery były przeprowadzane przez drogę z pierwszeństwem.
Projektanci drogi rowerowej z Torunia do Unisławia skwapliwie skorzystali z tego prawnego bubla, bo tylko tak można nazwać ów zapis w obowiązującym, niestety, dokumencie. Jest to oczywisty bubel prawny, ponieważ w miastach, gdzie drogi rowerowe krzyżują się z jezdniami o nieporównywalnie większym natężeniu ruchu, stosuje się znaki P-11 "przejazd dla rowerzystów".
Zupełnym kuriozum i totalną bzdurą jest skrzyżowanie na Olku. Droga rowerowa przecina tam leśną drogę zakładową, której gestorem i użytkownikiem są Lasy Państwowe. Nie jest to droga udostępniona dla publicznego ruchu kołowego, o czym świadczy szlaban, zatem o pierwszeństwie mowy nie ma. Tu przypomnę, że wszelkie pojazdy - samochody osobowe, motocykle i skutery, a nawet zaprzęgi konne, nie mają prawa poruszać się po drogach leśnych, o ile drogi te nie są odpowiednio oznakowane na mocy ustawy o lasach. Ów zakaz nie dotyczy rowerów. Zatem pasy na przecięciu z leśną drogą to niewiarygodne nadużycie i popis.... no, czego, bo nie chcę nikogo urazić. Jednocześnie skrzyżowanie zaopatrzono w sześć znaków pionowych. Dodatkowo postawiono odpowiednie tablice ostrzegające kierowców jadących szosą 553, że obok znajduje się przejście dla pieszych. Ile poszło na to środków? Ile zużyto materiałów? Domyślam się, że u podstaw takiego działania leży troska o bezpieczeństwo rowerzystów. A gdzie zdrowy rozsądek?
Czytelnik JW.
Artykuł pochodzi z toruńskiego wydania lokalnego Gazety.