Rowerowy problem Warszawy. "Gdzie mamy nimi jeździć?"

- Chciałbym podzielić się przemyśleniami na temat rowerzystów i pieszych. Ratusz w zeszłym roku postawił na miejskie rowery, ale nie pomyślał o tym, gdzie mamy nimi jeździć! - pisze czytelnik Marcin.

Od lat poruszam się po Warszawie również na rowerze. Zdarzało mi się spędzać sobotę w Lesie Kabackim lub Bielańskim (łamiąc wyrastające w całkowicie niezrozumiałych miejscach zakazy), jeżdżę po mieście chodnikami (ze strachu przed nieprzestrzegającymi przepisów kierowcami; idiotyczny przepis nakazuje jazdę ulicą, jeśli ograniczenie prędkości jest do 50 km/godz. - proszę sprawdzić, kto z kierowców przestrzega tego zakazu na Puławskiej!). Jestem również pieszym, który boi się nadjeżdżających zza pleców rowerzystów. Z kolei wielokrotnie, jadąc rowerem, krzyczałem na idących ścieżką rowerową przechodniów. Znam problem z obu stron, ale dopóki na rowery nie przesiadło się tak wielu warszawiaków, nie był aż tak wielki. Przez krótki czas mieszkałem w Holandii. Tam takich problemów nie ma. Rowerzysta dojedzie szeroką, często kilkupasmową ścieżką wszędzie, gdzie tylko chce - ba, nawet w lasach są poprowadzone specjalne szlaki rowerowe obok tych dla pieszych. Każdy zna więc swoje miejsce i nikt nikomu w drogę nie wchodzi, bo to po prostu nie ma sensu. Już nie mówiąc o wygodnych ścieżkach rowerowych na amsterdamskiej starówce biegnącej wzdłuż zapełnionych pieszymi chodników. Wyobrażacie sobie takie rozwiązanie u nas? My jesteśmy na etapie dyskusji, czy rowerzysta w ogóle ma prawo poruszać się po Starym Mieście!

Bez dużych inwestycji i ogólnomiejskiego programu, który pokryje CAŁE miasto siecią ścieżek rowerowych, nasze problemy się cudem nie rozwiążą. Jestem wielkim zwolennikiem jak najczęstszego poruszania się po Warszawie rowerem i systemu Veturilo. Jednak nie jestem zdziwiony tym, że teraz coraz więcej osób narzeka na wszechobecnych rowerzystów. Przecież każdemu zależy na wygodzie i na swoim bezpieczeństwie. Nie zastanawiajmy się więc latami, co zrobić, by było lepiej, tylko uczmy się od bardziej doświadczonych od nas. To naprawdę da się zrobić.

Marcin Wołowski, Żoliborz

Artykuł pochodzi z warszawskiego wydania lokalnego Gazety.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.