Wrocław: Kiedy zniosą absurdalny zakaz jazdy rowerem po Rynku?

LIST CZYTELNIKA. W związku z tym, że wiosna się już rozpoczęła i lada moment na wrocławskich ulicach pojawi się sporo rowerzystów, chciałbym przypomnieć, że od 12 lat we Wrocławiu funkcjonuje niemający żadnego logicznego uzasadnienia, absurdalny zakaz poruszania się na rowerze po Rynku.

Ponieważ uważam, że sytuacja ta nie może mieć miejsca w obecnych czasach, w mieście, które będzie już niedługo stolicą kultury, chciałbym zadać władzom Wrocławia parę pytań:

* Czy zakaz obowiązujący wszystkich rowerzystów to właściwe rozwiązanie problemu garstki nieodpowiedzialnych cyklistów? Skoro wobec rowerzystów stosuje się odpowiedzialność zbiorową, to dlaczego jeszcze jeżdżą auta po naszym mieście: przecież kierowcy pozabijali już mnóstwo ludzi.

* Czy prowadzi się jakiekolwiek analizy wypadków z udziałem rowerzystów na Rynku? Jeśli tak, to jakie są wyniki? Z danych policyjnych wynika, że to nie jest problem.

* Czy problem szalejących cyklistów został dzięki zakazowi rozwiązany? Czy nie jest tak, że straż miejska nie jest w stanie zatrzymać takich pajaców, zaś ofiarą sporadycznych "łapanek" są ci, co jadą ostrożnie, powoli i grzecznie zatrzymują się na wezwanie?

* Dlaczego zakaz obowiązuje nawet w środku nocy, gdy pieszych tam nie ma?

* Dlaczego po Rynku nie mogą jeździć riksze turystyczne, ale dorożki już tak? Przecież w 2001 roku jeszcze nie było riksz rowerowych, więc nie miały kiedy poszaleć...

* Dlaczego zakaz nie obejmuje dorożek? Przecież zdarzają się wypadki spłoszonych koni (vide Kraków), w przeciwieństwie do riksz...

* Dlaczego zakaz nie obejmuje samochodów parkujących w Sukiennicach? Dlaczego urzędnik ratusza dojeżdżający do pracy na rowerze (lub petent) musi złamać prawo, żeby zaparkować pod wejściem, a VIP-y w swoich autach mogą wjeżdżać pod sam gabinet, legalnie?

* Dlaczego nie można otrzymać indywidualnego zezwolenia na wjazd rowerem na Rynek, nie ma zaś tego problemu w przypadku aut?

* Codziennie przez Rynek przejeżdżają setki rowerzystów. Dlaczego więc toleruje się łamanie przepisów każdego dnia? Czy to element wychowania obywateli rowerzystów w szacunku do litery prawa?

* Czy prezydent miasta stoi ponad prawem, czy może ma sklerozę, skoro chce jeździć rowerem po Rynku (Europejski Dzień Bez Samochodu 2009, otwarcie Wrocławskiego Roweru Miejskiego 2011)?

* Czy 22 września 2009 roku prezydent miasta cierpiał na pomroczność jasną (albo inne zaburzenie), składając rowerzystom obietnicę, że zakazu nie zniesie, chwilę po tym, jak sam go złamać chciał?

* Po co ustawiono stojaki na rowery na Rynku (każdy wart grubo ponad 2000 zł) skoro nie można do nich legalnie dojechać?

* Jak ma normalnie działać wypożyczalnia rowerów na Rynku, skoro nie można tam dojechać ani odjechać na rowerze? Czy to taka kolejna atrakcja turystyczna?

* Dlaczego na oficjalnych filmach firmowanych przez miasto promuje się jazdę rowerem po Rynku? Przed kim chcemy się tym pochwalić?

* Prezydent Dutkiewicz, twierdzi że "Rynek to salon, po którym rowerem się nie jeździ, tylko przychodzi pospacerować". Jeśli tak, to co w tym salonie robią samochody i dorożki?

* Kiedy wreszcie znajdzie się we Wrocławiu polityk z jajami, który głośno powie "ten zakaz to (była) pomyłka"?

List pochodzi z wrocławskiego wydania lokalnego Gazety. Zachęcamy też do oddania głosu w ankiecie pod listem .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.