Białostocka wizja sportu: bankiet zamiast rowerowego maratonu

Białostoccy miłośnicy kolarstwa terenowego w swoim mieście się w tym roku nie pościgają. Miasto, rozdzielając dotację na imprezy sportowe, postanowiło dać organizatorom białostockiej odsłony Maratonu Kresowego cztery tysiące zamiast dziesięciu. Czterdzieści, z tej samej puli, dostał bankiet olimpijski.

- Nie podejmiemy się niemożliwego zadania, to byłoby z naszej strony niepoważne. Zwracamy miastu dotację i rezygnujemy z organizowania w Białymstoku imprezy z cyklu Maraton Kresowy - zapowiada Mirosław Barej z Uczniowskiego Klubu Sportowego Wygoda.

Ta dramatyczna decyzja wynika bezpośrednio ze sposobu, w jaki urząd miasta podzielił środki na inicjatywy "upowszechniające sport wśród mieszkańców Białegostoku". Do wzięcia było w sumie pół miliona złotych. Wygoda ubiegała się o dziesięć tysięcy, reszta potrzebna na organizację piątej już białostockiej odsłony maratonu, czyli prawie sześć i pół tysiąca złotych, miało pochodzić ze środków własnych i od sponsorów.

- Ratusz uznał, że cztery tysiące nam wystarczą. Otóż nie wystarczą - mówi Barej. Maratony Kresowe to cykl imprez MTB, czyli kolarstwa terenowego, rozgrywanych w całej Polsce Wschodniej. Zaczęło się od Białegostoku, ale dziś pod tym szyldem ścigają się też np. w Chełmie i Lublinie. Ubiegłoroczna białostocka odsłona maratonu zgromadziła blisko 400 cyklistów z Polski i zagranicy. Ścigali się na dwóch trasach: 40- i 80-kilometrowej.

- Był profesjonalny pomiar czasu, dokładnie oznakowane trasy, numery startowe, zapewnialiśmy zawodnikom napoje i posiłek. W tym roku chcieliśmy dołożyć kilkukilometrową trasę dla dzieci, bo też chciały startować - przedstawiciel klubu nie kryje rozczarowania. Tym głębszego, że na przykład biegacze na imprezę podobnej wielkości dostali w tym roku od miasta 60 tysięcy.

- Ale to jeszcze nic. 40 tysięcy z tych samych środków, czyli przeznaczonych na upowszechnianie sportu, dostał Podlaski Komitet Olimpijski na Galę Olimpijską. Czyli po prostu na bankiet. A co ma bankiet wspólnego z upowszechnianiem sportu? - pyta retorycznie Mirosław Barej.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że o wysokości miejskiego wsparcia, jakie dostaną poszczególne imprezy, decydowała komisja. W jej skład wchodził m.in. radny SLD Janusz Kochan, na co dzień członek Podlaskiego Komitetu Olimpijskiego.

- I były to suwerenne decyzje komisji - mówi o sposobie podziału pół miliona dotacji na sport Urszula Mirończuk, rzeczniczka prezydenta Białegostoku. Dodaje też, że w połowie roku miasto ogłosi drugi konkurs, na kolejne pół miliona. I że to, że ktoś dostał w ubiegłym roku 10 tysięcy, nie znaczy, że dostanie taką samą kwotę i w tym.

- Drugi nabór nas nie urządza, impreza miała się odbyć w maju. Co do wysokości dotacji, to mogę powiedzieć tyle - skoro zawody cieszyły się rosnącą popularnością, a cieszyły się, to trudno oczekiwać, że wystarczy nam mniej pieniędzy. Zresztą na Białymstoku świat się nie kończy. W tym roku organizujemy kilkanaście imprez, maratony odbędą się m.in. w Narewce i Wasilkowie. Tamtejsze władze nie miały problemu z wsparciem ich organizacji, one rozumieją, że to dla danej miejscowości również promocja - podsumowuje z goryczą przedstawiciel UKS Wygoda.

Artykuł pochodzi z białostockiego wydania lokalnego Gazety.

Więcej o:
Copyright © Agora SA