Polskie normy dotyczące rowerów, to w większości przetłumaczone z języka angielskiego normy europejskie. Jest w nich mnóstwo bardzo sensownych wymagań, które sprawiają, że nasze rowery są bezpieczniejsze i eliminują z rynku ewidentne buble. Chodzi o to, by rowery nie miały wystających śrub, ostrych krawędzi i były wyposażone w bezpieczne hamulce i inne wyposażenie. Normy określają też zasady testowania bezpieczeństwa rowerów, siły jakie pojazd musi wytrzymywać, by zostać uznanym za bezpieczny.
W swojej mądrości, normy te zawierają jednak kilka wymogów nie do końca zrozumiałych lub wręcz absurdalnych. Oto ich lista.
Normy nakazują, by rowery były wyposażone w dwa hamulce - jeden na koło przednie, drugi na koło tylne. Rowery posiadające jeden hamulec tworzący normę uznał za niebezpieczne. Normy wymagają w tym zakresie więcej niż rozporządzenie w sprawie obowiązkowego wyposażenia pojazdów, które precyzuje w co musi być wyposażony rower, by mógł poruszać się po drogach publicznych. Rozporządzenie wymaga jednego układu hamulcowego.
Słowem: Możesz jeździć po ulicy rowerem z jednym hamulcem, ale raczej takiego nie kupisz.
Warto tu wspomnieć jeszcze o jednej ciekawostce. Sprzedajesz używane ostre koło złożone samodzielnie? Jesteś przestępcą. Twój rower nie spełnia norm bezpieczeństwa, a Ty właśnie wprowadzasz go na polski rynek.
Oświetlenie roweru Andrzej Kraśnicki jr
Drugą ciekawostką związaną z normami jest to, że w ogóle nie zajmują się one wyposażeniem rowerów w oświetlenie i odblaski. Tworzący normę zapisali w niej, że przepisy w zakresie oświetlenia są różne zależnie od kraju i dlatego tematu nie podejmują. Wydaje się jednak, że nie są aż tak różne. Niezależnie od kraju, rower musi posiadać oświetlenie, by poruszać się po drogach. Kolorystyka tego oświetlenia też jest dość jednoznaczna - z tyłu czerwone, z przodu białe lub żółte selektywne.
Słowem: Według norm bezpieczny jest rower jadący w nocy środkiem ulicy bez żadnego oświetlenia i odblasków. Dlatego, że w Polsce lampka może migać, a w jakimś innym kraju nie.
Electra rowery Fot. mat. prasowe
W normach dla rowerów górskich, miejskich i wycieczkowych oraz dziecięcych wyraźnie zdefiniowano, że kierownica nie może znajdować się wyżej niż 40cm nad siodełkiem. W przypadku rowerków dziecięcych i górskich ma to sens. W przypadku rowerów miejskich nie koniecznie - ogranicza bowiem możliwości producentom, odnośnie zastosowania jeszcze bardziej wyprostowanej i wygodnej geometrii. Ma top znaczenie zwłaszcza dla osób wysokich.
Słowem: Można zaprojektować i zbudować wygodniejsze rowery miejskie dla osób słusznego wzrostu, ale nigdy ich nie kupisz.
Według norm, kierownica we wszystkich rowerach może mieć od 35 do 100cm (w dziecięcych od 35 do 55cm). Tymczasem polskie przepisy definiują rower jako pojazd do 90cm.
Niektóre rowery z wyjątkowo szerokimi kierownicami (choć nie znam takich przykładów) mogą więc być w praktyce wózkami rowerowymi (rikszami), które obowiązują zupełnie inne przepisy drogowe (np zakaz wjazdu na drogi rowerowe).
Słowem: Możliwe, że wcale nie jeździsz rowerem. Tylko, że o tym nie wiesz.
Nauka jazdy na rowerze poziomym fot. Rafał Muszczynko
Podział rowerów na segmenty według norm jest dość jasny. Wszystko co ma siodełko na wysokości od 435 do 635 milimetrów jest rowerem dziecięcym.
Jeżeli jeździsz więc na rowerze poziomym, jest spora szansa, że Twój rower według normy jest pojazdem dla dzieci. Jeżeli taki rower sprzedajesz - uważaj, normy dla rowerków dziecięcych są zupełnie inne niż dla pojazdów dla dorosłych.
Słowem: Uważaj, nic nie musi być tym, na co wygląda.
Według normy, rowerek dziecięcy musi posiadać pełną osłonę łańcucha, zakrywającą zarówno przednie tryby (korbę), łańcuch na całej długości, jak i tylne tryby. Z zasady jest to norma szczytna, mająca zapobiec sytuacji, w której dziecko włoży palec, rękę lub stopę i zrobi sobie krzywdę.
Tylko jak taką osłonę zamontować do roweru posiadającego przerzutki, albo zawieszenie? Tam linia łańcucha się zmienia, a elementy ramy i tylnego widelca mogą być ruchome. To technicznie niemożliwe, by w takim rowerze zastosować sensowną, pełną osłonę łańcucha.
Słowem: Planujesz kupić małemu dziecku wypasiony rower z przerzutkami i zawieszeniem? Jest niewielka szansa, że taki rower znajdziesz.
Transport gołębi na bagażniku fot. Rafał Muszczynko
Im szerszy bagażnik, tym stabilniej można na nim przewozić przedmioty. Będzie też sztywniejszy. Sakwy przyczepione do niego mają mniejsze prawdopodobieństwo wkręcić się w szprychy.
Niestety norma dotycząca rowerowych bagażników ogranicza ich szerokość do maksymalnie 17,5 centymetra.
Słowem: Mógłbyś mieć lepszy bagażnik, bardziej praktyczny na przykład do wożenia skrzynki z gołębiami (patrz wyżej), ale nie pozwala na to norma.
Pamiętacie stare, prętowe bagażniki rowerowe z Wigry 3? Dziś już raczej ich nie kupicie, bo są niezgodne z normami. Po pierwsze, bagażniki te nie miały mocowania pod odblask lub lampkę, a mocowanie takie jest obecnie wymagane. Po drugie, obecnie każdy bagażnik musi posiadać wybitą na nim dopuszczalną ładowność, a tej na pręcie o grubości 5mm (takie pręty stosowano) umieszczenie jakiejkolwiek informacji byłoby trudne, o ile nie niemożliwe.
Słowem: Bagażniki musiały się zmienić, ale to akurat dobrze.
Pewnie zauważyliście już, że większość obecnie produkowanych obręczy do hamulców obręczowych posiada na ściankach bocznych niewielkie nacięcie. To nacięcie to ogranicznik zużycia obręczy. Gdy rowek przestanie być widoczny, obręcz jest zbyt wytarta, by dalej bezpiecznie z niej skorzystać.
Rowek na obręczy to bardzo dobry pomysł i dobrze, że znalazł się w normie. Jednak na rynku wciąż znajdziemy sporo obręczy bez tych nacięć. W myśl normy są one nielegalne i nie powinny pojawić się na rynku.
Słowem: Naprawdę warto kupować obręcze z ogranicznikiem. No chyba, że używacie hamulców tarczowych, rolkowych, bębnowych lub torpedo - w ich przypadku obowiązku rowka na obręczy nie ma.
Pieniądze Fot. Jacek Babiel / Agencja Wyborcza.pl
Największy absurd zostawiłem jednak na koniec. Normy, do których w myśl przepisów w zasadzie musi się dostosować każdy producent, dystrybutor i sprzedawca rowerów w Polsce, są płatne. Nie można ich znaleźć w sieci, nie można ich sobie skserować, nie wolno się nimi podzielić publikując je na swojej stronie www. Można je tylko kupić.
Norma dotycząca rowerów górskich kosztuje 152 złote, ceny pozostałych są dość podobne. Oddzielne normy stworzono dla rowerów dziecięcych, wyścigowych (szosowych), miejskich i wycieczkowych i górskich. Kolejne normy dotyczą bagażników, zapięć rowerowych, opon i obręczy.... Chcąc to wszystko sprzedawać i mieć pewność, że nie będziemy płacić Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów kar za wprowadzenie na rynek produktów niebezpiecznych, powinniśmy wszystkie te normy sobie kupić i przeczytać, zanim w ogóle otworzymy sklep.
Słowem: Polski Komitet Normalizacyjny ma absolutny monopol na rynku sprzedaży norm, z których korzystać muszą w zasadzie wszyscy na rynku rowerowym w Polsce. Czy słowo "monopol" nie włącza Wam lampki ostrzegawczej? Co na to Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta?
Rafał Muszczynko