Z dzieckiem do przedszkola lub szkoły: Problemem jest sama placówka [WASZYM ZDANIEM]

Wielu z Was jeździ z dziećmi do przedszkoli lub szkół. Inni piszą dlaczego tego nie robią, najczęściej wskazując na dużą odległość i nieprzyjazne ulice. Niezależnie od tego wszyscy wskazują na konieczność poprawy infrastruktury rowerowej. Dużym problemem jest też brak zrozumienia u nauczycieli i dyrektorów szkół.

Po artykule Konrada , w sieci rozpoczęła się ciekawa dyskusja na temat wożenia dzieci przyczepkami lub jazdy z nimi na rowerach do szkół i przedszkoli.

Dzieci do szkoły? Już to robicie!

Przede wszystkim odezwało się sporo rodziców, którzy już dziś wożą swoje pociechy lub jeżdżą z nimi do przedszkoli i szkół. Głosy takie, jak ten należący do internautki Lidkaaa bardzo nas cieszą:

Od minionego roku jeżdżę z moim synem (teraz 6 lat) na rowerze do szkoły. Z racji szkoły jeden dzień w tygodniu chodził w mundurku (marynarka, krawat etc) i zawsze wzbudzał zainteresowanie rodziców, pań, przechodniów,że taki mały i sportowiec. U nas nadal patrzą na niego jak na swego rodzaju odmieńca. Dojeżdżanie rowerem do szkoły przełożyło się na moje dojeżdżanie rowerem do pracy (14km).

Zwłaszcza, że nie są to głosy odosobnione. Kasia79a pisze:

Mój syn ma tatę zapalono rowerzystę i od najmłodszych lat jest z rowerem za "pan brat"- oprócz tego, że na różne wyprawy rowerowe jeździł u nas w foteliku, sam zaczynał od rowerka biegowego, a w wieku 3 lat przesiadł się na rower z pedałami i od tej pory pedałuje wszędzie, gdzie się da. Do przedszkola przez dwa lata podjeżdżał rowerem (bo mieszkaliśmy dosłownie kilka kroków) a teraz przeprowadziliśmy się ok.2 km od przedszkola i mój prawie pięciolatek, dzielny starszak dojeżdża dzielnie i z wielką radochą:). Dla chcącego nic trudnego, jestem przekonana, że rowerowanie to ważny element tzw. zdrowego stylu życia. Polecam wszystkim!

A także henryford1900 odwozi dzieci na rowerach:

Właśnie dziś odwiozłem do przedszkola dwójkę dzieci (5,5 roku i niecałe 4), każde w kasku i na swoim dwukołowcu. Uwielbiają to, od przebudzenia pytając czy dziś jedziemy rowerem? Fakt, że nie mamy b. daleko, do tego większość drogi przez park, gdyby tylko przekroczenie b. ruchliwej ulicy nie zajmowało jeszcze tyle czasu, co cała przejażdżka, byłoby idealnie :-) Teraz czekamy na stojak pod przedszkolem, bo wpinanie do rury spustowej od rynny zaczyna być problematyczne, gdy przyjedzie jeszcze jakieś dziecko na swoim bicyklu.

Z kolei d-sub narzeka, że dzieci rowerami nie woził:

Duży pozytyw za materiał. Gdyby moje dzieci miały znów 6-7 lat, pędziłbym je do szkoły na rowerach, a nie woził autem. Mam żal do siebie , że obudziłem się z tym za późno. Intensywnie jeździmy z rodziną dopiero od dwóch lat i wciąż nie mogę przeboleć kasy, która szła wcześniej na paliwo i naprawy auta. Teraz serwis samochodu zamieniłem na domowy serwis rowerów (co też kosztuje), ale wspólnie spędzony czas na wycieczkach z prawie dorosłymi dziećmi jest bezcenny.

Co ciekawe, głosy przeciwne zwykle nie przesadzają z argumentacją swoich opinii, że się nie da. Nie wgłębiając się w to, dlaczego powinno tak być, David148 pisze:

Wystarczy że na w-fie Sobie dzieciak hasa,a po szkole ma więcej czasu na jazdę rowerami...

Daleko. To problem?

Jak słusznie zauważa kilku Internautów, często problemem w dojeżdżaniu rowerem jest dystans. Mieszkanie daleko od miasta i cywilizacji, w domku na przedmieściach okazuje się być dla wielu rodziców dużym problemem. Mar pisze:

Super pomysł ........... :-( szczególnie jeśli potem rodzic rowerem ma do przejechania 20 km do pracy ..... od trzech lat każdej wiosny patrze z zazdrością na dzieciaki które jeżdżą rowerem do szkoły do przedszkola ... niestety moje dzieci w przedszkolu i w szkole (już) nie maja takiej możliwości ze względu na nasza prace - ile czasu potrzeba żeby przejechać rowerem 20 km? normalnie nie wyczynowo ani nie wyścigowo ...

Ciekawe jednak, dla części osób nie stanowi przeszkody nawet spory dystans dzielący ich dom i szkołę dziecka. Internautka o pseudonimie 607.706m przedstawia ciekawy sposób rozwiązujący ten problem:

Mój 5 latek od wiosny jeździł do przedszkola na rowerze biegowym, a ja za nim biegiem, w wakacje opanował jazdę na 2 kółkach i teraz oboje jeździmy na rowerach rano do przedszkola. Dodam, że mieszkam od miejsca pracy i przedszkola dziecka 30km. Podjeżdżam pod pracę autem z zapakowanymi rowerami i jedziemy na rowerach do przedszkola, potem ja rowerem wracam do pracy. Sama odkryłam, że czuję się o wiele lepiej po takiej codziennej jeździe na rowerze:-)

Deszcz, słota, zima. Jechać, czy nie?

Z kolei Internauta podpisany jako albin siwak pyta o temat pogody:

Podoba mi się optymizm i pozytywne nastawienie autora, jednak trochę puszcza się poręczy, zapominając o realiach: w Polsce średnia temperatura to 7 st. C i jest 17 dni bezchmurnych w roku, co oznacza, że zima i słota trwa co najmniej 6 miesięcy w roku. I teraz zadanie z matematyki/surwiwalu: Do pracy jadę na 8 rano. Odległość do pracy 20 km. Mam dwójkę dzieci przedszkole/szkoła. Zagadka: o której trzeba wstać żeby odśnieżyć, ubrać dzieci, odwieźć do szkoły/przedszkola i zdążyć do roboty (przed robotą wziąć prysznic i przebrać się).

Odpowiadają Mu inni Internauci, od razu podsuwając gotowe rozwiązania na bazie własnych doświadczeń. Barklu pisze:

Dni NAPRAWDĘ deszczowych (tzn takich, w których musiałem jechać w pelerynie) naliczyłem w ostatnim roku (codzienne dojazdy) zaledwie kilkanaście. Po co brać prysznic przed pracą? Jeśli zamierzasz do niej jechać samochodem - to rowerem z dzieckiem masz zaledwie kilka km, i to w "dziecięcym" tempie. Z resztą o tej porze zwykle jest jeszcze chłodno, więc się nie spocisz. Odśnieżanie możesz odliczyć - jeśli zawozisz dzieci samochodem, także musisz odśnieżać, więc tutaj nic czasowo nie urwiesz. Policzmy, do szkoły 2,5km, czyli w obie strony 5. Jadąc spacerowo 15km/h zużywasz na to 20 minut. Jadąc samochodem - 10. Czyli wstać musisz 10 minut wcześniej.To oczywiście w wypadku, gdy zawozisz dziecko w przeciwnym kierunku niż jedziesz do pracy. Bo jak w tym samym - to wtedy rzeczywiście lepiej samochodem. Oczywiście jeszcze lepiej jechać do pracy rowerem ;) Spójrzmy z reszta prawdzie w oczy: ile osób ma do pracy aż 20km? Kilka procent zaledwie. Przeważająca większość ma do 10km, a na takim dystansie dojazd rowerem to żaden wyczyn.

Tuktuk dodaje:

Po prostu trzeba dostosować prędkość. Jeśli grzejesz na złamanie karku to owszem się pocisz, jeśli jedziesz tempem dystyngowanym, spacerowym, to pozostajesz suchy. Większą część moich współpracowników dojeżdża rowerami i nie jesteś w stanie rozpoznać w ciągu dnia, kto jakiego środka transportu używa - ani nie są przepoceni, ani strojem się nie wyróżniają.

Przy okazji obalony zostaje też argument o trwającej pół roku zimie i słocie. Kosmat3usz wątpi w istnienie sześciomiesięcznej zimy:

Śnieg lub temperatura poniżej 0 (choć i na minusie da się jeździć) jest w Polsce przez 6 miesięcy? :D bo jak dla mnie góra przez 3 (z danych GUS, z których korzysta wiki wynika, że w moim mieście [Poznań] średnia dobowa temperatur poniżej zera jest tylko w styczniu i lutym).

Bezpieczeństwo

Oczywistym priorytetem dla rodziców jest bezpieczeństwo ich pociech. Część z nich boi się o to, że polscy kierowcy nie dorośli jeszcze do tej idei. Frozentime zauważa:

Gdyby jeszcze tylko kierowcy zachowywali szczególną ostrożność przy wyprzedzaniu rowerzystów, zwłaszcza dzieci.

Trudno się z tym nie zgodzić, więc przyłączamy się do apelu do kierowców. Zwłaszcza, że podobne zdanie ma  Monsiu:

Z dzieckiem do przedszkola 3 km nie odważę się-pod W-wa jest jeszcze gorzej pod tym względem, zero ścieżek rowerowych,chodników,poboczy też nie bardzo...

Odpowiada im internauta o pseudonimie siostro_skalpel:

Dla chcącego nic trudnego. A jazda po ulicach wcale nie jest taka straszna. Zwykle narzekają ci, którzy nigdy nie próbowali.

Do odpowiedzi dołączył się też Barklu, który słusznie zauważa, że w mieście problem często jest rozwiązany:

Do przedszkola można legalnie jechać z dzieckiem chodnikiem

Rzeczywiście prawo na to pozwala. Trzeba tylko pamiętać, by uważać na pieszych i na przejściach dla pieszych rowery albo prowadzić (tego wymaga prawo), albo przynajmniej jechać nimi tak, by nie stanowić dla kierowcy zaskoczenia.

Ciężki tornister. Rower pomoże!

Z kolei Theorema pyta o kwestie ciężkiego, szkolnego tornistra:

A kto ma wieźć plecak z książkami, śniadaniem,piciem, piórnikiem? Pracą domową z plastyki? Tornistry uczniów nawet najmłodszych klas ważą 4-5 kg, starszych nawet więcej? Z takim czymś sterczącym wyżej głowy dziecko ma jechać? Czy może rodzic? czy może dziecko zamiast plecaka ma dźwigać - na przerwach w szkole, przemieszczając się pomiędzy pracowniami - sakwy rowerowe?Fajne dla uczniów amerykańskich collegów, którzy, jak wiemy z licznych filmów, mają szafki w szkole, ale w Polsce wciąż obowiązuje taszczenie wszystkiego w tę i z powrotem,a za brak podręcznika na lekcji dostaje się jedynkę.

Okazuje się jednak, że na to pytanie praktycy jeżdżenia z dzieckiem mają przygotowane odpowiedzi. Oddajemy głos Barklu:

Jakie problemy z plecakiem? Koszyk rowerowy doskonale je rozwiązuje. Od kiedy zacząłem jeździć rowerem na uczelnie, nic nie noszę na plecach. A wcześniej, od podstawówki - plecy bolały, szczególnie do gimnazjum (trochę dalej), jak do liceum i początek studiów (stanie na przystanku, potem jazda komunikacją miejską z ciężkim plecakiem - FUUUU). Jeśli dziecko ma do szkoły kilometr, chyba lepiej żeby jechało nieobciążone i plecak wiozło (ono lub rodzic) w koszyku, niż szło pieszo i psuło sobie kręgosłup.

Trudno się z tym nie zgodzić, zwłaszcza że nie jest to głos odosobniony. Siostro_skalpel pisze:

Istnieją jednostronne sakwy rowerowe na haki, które odpina się w kilka sekund i można nosić jak torbę, a nawet jak plecak lub ciągać jak trolley (czegóż to ci Holendrzy nie wymyślą!). Są też rozmaite koszyki (do wyboru do koloru, również polecam te holenderskie np. Basil lub Fastrider, naprawdę nie mają sobie równych). To właśnie rower uwolnił mnie od dźwigania, nawet na zakupy pół kilometra dalej wolę jechać rowerem i ładować wszystko do sakw niż odpalać auto, szukać miejsca do zaparkowania, a potem dźwigać siaty z parkingu. Rowerem podjeżdżam pod same drzwi. Ostatnio nawet 15 kg worek peletu na bagażniku wiozłam :P

Największy problem? Szkoła, przedszkole, dyrektor!

Najciekawszy jest jednak problem dotyczących samych szkół i przedszkoli. Berserc żali się, że to właśnie sama placówka pedagogiczna utrudnia Mu propagowanie u dziecka zdrowego stylu życia i pozytywnych nawyków transportowych:

Pomysł dobry i do zrealizowania ale gdzie zostawiać rower skoro przedszkole zabrania zostawania rowerków na terenie obiektu? Rozmowy z dyrektorką jak grochem o ścianę... nie da się i już!

Choć podobnych głosów nie było w komentarzach wiele, z doświadczenia wiemy, że nie jest to problem odosobniony. Znajomi, którzy wozili dzieci do przedszkoli, spotkali się z taką samą niechęcią u dyrekcji. Znajomy od szacownej Pani Dyrektor przedszkola usłyszał:

Nie mogę pozwolić Panu/Pani na przyjeżdżanie z dzieckiem na rowerach. Co będzie jeżeli inne dzieci też zechcą dojeżdżać rowerami? Trzeba będzie zorganizować parking rowerowy, zlikwidować miejsca parkingowe dla aut.

No właśnie. Tylko, czy to naprawdę jest problem, że pod samo przedszkole nie będą zajeżdżać hałasujące i niebezpieczne samochody? Że dziecko w drodze od samochodu do szkoły przejdzie kilkadziesiąt metrów pieszo?

Zachęcamy do dalszej dyskusji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.