W słuchawkach na rowerze. Bezpieczne 87 decybeli

Jedziesz na rowerze, masz słuchawki na uszach i słuchasz muzyki? Aktywiści rowerowi i specjaliści od ruchu drogowego spierają się, czy to bezpieczne.

Piesi, kierowcy, rowerzyści - każdy lubi posłuchać muzyki. Ale to na rowerzystów jadących ze słuchawkami na uszach inni uczestnicy ruchu reagują najostrzej; niejeden cyklista usłyszał już na jezdni, że jest idiotą.

- Słuchanie muzyki w słuchawkach, kiedy jedzie się na rowerze, to igranie z losem - przekonuje Marek Dworak, dyrektor Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego. - Wyłączenie się ze świata, w którym cały czas trzeba mieć wyostrzone zmysły, jest niewłaściwe, żeby nie użyć mocniejszego słowa...

Chodzi o to, że cyklista słuchający muzyki może nie zareagować na dźwięki z otoczenia. Nie usłyszy silnika szybko nadjeżdżającego samochodu, ostrzeżeń pozostałych uczestników ruchu, dzwonków rowerowych innych cyklistów. A jak nie usłyszy, to nie będzie mógł w porę wykonać manewru, który uchroni go przez wypadkiem.

Decybele decybelom nierówne

Na te argumenty szybko zareagowali aktywiści rowerowi. - Australijscy badacze Simon Vincetta i Stephen Huntely przeprowadzili konkretne badania: rowerzysta założył słuchawki, w których leciała muzyka (poziom głośności to 87 decybeli), drugi badacz stał dziesięć metrów dalej i dawał sygnały dzwonkiem, wołał też - opowiada Adam Łaczek ze Stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów. - Okazało się, że rowerzysta słuchający muzyki doskonale słyszał i dźwięk dzwonka, i wołanie. Takie samo badanie przeprowadzono w przypadku kierowców: człowiek siedzący w zamkniętym samochodzie z włączonym radiem (też 87 decybeli) nie słyszał niczego z zewnątrz.

- Problem tylko w tym, że kierowca jest w samochodzie bardziej bezpieczny niż rowerzysta, którego nie chroni karoseria. Nawet jeżeli przez głośną muzykę nie usłyszy ostrzeżeń (chociażby klaksonów) i spowoduje wypadek lub będzie jego ofiarą, ma nieporównywalnie większe szanse na przeżycie niż rowerzysta - uważa Joanna Biel-Radwańska z małopolskiej drogówki.

- Rowerzyści nie są samobójcami, jazda na rowerze ze słuchawkami jest bezpieczna; pod warunkiem jednak, że muzyka nie jest zbyt głośna - odpowiada Łaczek.

Wielu specjalistów od ruchu drogowego, ale także policjantów drogówki, chciałoby karać za jazdę na rowerze z włączoną muzyką. Dworak jednak do nich nie należy.

- Wolałbym raczej edukować społeczeństwo - mówi.

- Bo karać za jazdę w słuchawkach nie można, po prostu nie ma paragrafu - dodaje Marek Anioł, rzecznik krakowskiej straży miejskiej. - Apelujemy tylko do rowerzystów o rozwagę. Ale mandat można już dostać za podobną rzecz, która rowerzystę dekoncentruje, czyli za rozmowę podczas jazdy przez telefon. Cyklista dostanie mandat w wysokości 200 zł.

Paragraf się znajdzie

Gdyby się uprzeć, to można znaleźć ten paragraf. "Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga - szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny oraz narazić kogokolwiek na szkodę. Przez działanie rozumie się również zaniechanie". Aktywiści znają ten artykuł. Ich zdaniem jest mocno nieprecyzyjny i można go interpretować dowolnie, a o jeździe w założonych słuchawkach nic w nim nie ma.

Dworak też lubi posłuchać muzyki, kiedy jedzie na rowerze, ale stosuje się do zasady: korzysta z takich słuchawek, które można rozdzielać (nie mają pałąka), do ucha wkłada tylko jedną. Łaczek nie jest tak ortodoksyjny - można jeździć i słuchać, ale poziom głośności musi być taki, żeby słyszeć, co dzieje się dookoła.

Artykuł pochodzi z krakowskiego wydania lokalnego Gazety.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.