Dzienniki francuskie: Jak przekonałem się do roweru elektrycznego

Wczoraj pierwszy raz w życiu jechałem rowerem elektrycznym. Choć było to najwyżej kilkanaście kilometrów, to zrozumiałem dokładnie, w jaki sposób rower ze wspomaganiem może przyczynić się do atrakcyjności jednośladu jako środka transportu. Co więcej - okazuje się, że przy odpowiedzialnej postawie władz miejskich - atrakcyjność może być jeszcze większa.

Jestem wraz z również piszącą czasem w naszym serwisie Agatą Kowalską z audycji "Skołowani" w radio TOK FM we Francji, gdzie w ramach delegacji PUMA oraz Miast dla Rowerów przyglądamy się rozwiązaniom prorowerowym we francuskich miastach. Zaczęliśmy od Nantes, które szybko nadrabia swoje wielkie zapóźnienia w budowie infrastruktury rowerowej.

Wiąże się to co prawda z tym, że fundamentaliści standardów mogą mieć wiele uwag do poszczególnych rozwiązań, ale nie zmienia to faktu, że w ciągu dosłownie 2-3 lat w Nantes powstała dość zwarta sieć dróg dla rowerów (w tym - bardzo interesujące pasy rowerowe wiodące środkowym pasem ronda), wprowadzono - jeszcze zanim pozwolił na to kodeks - ułatwienia dla rowerzystów na skrzyżowaniach (zezwolenie na skręt w prawo przy czerwonym świetle), zbudowano szereg zadaszonych i bezpiecznych miejsc parkingowych, dopuszczono na dużej ilości ulic jednokierunkowych ruch rowerowy w obu kierunkach.

Jednak najciekawsze w Nantes były rowery ze wspomaganiem elektrycznym. Właśnie na takich (należących do Nantes Metropole, czyli zarządu aglomeracji nantejskiej) zwiedzaliśmy miasto.

O samej jeździe trudno coś powiedzieć poza tym, że początki są naprawdę zaskakujące. Gdy silnik jest włączony nic nie zapowiada początkowo tego, że zaraz po tym, jak wykonacie pierwszy obrót pedałami, coś zaczyna pchać was do przodu. Oczywiście elektryka nie zastępuje pedałowania, a jedynie je ułatwia. Gdy przestajecie pedałować - silnik wyłącza się, by uaktywnić się znów po kolejnym obrocie pedałami. Jazda ze średnią powyżej 25 km/h nie kosztuje prawie nic, podjazd pod górkę jest igraszką, pokonanie 30 km pod wiatr - zapewne również

Nie dowiedzieliśmy się jednak tego - w Nantes była fantastyczna bezwietrzna pogoda, a nasza wycieczka miała tylko nieco powyżej 15 km. Szybko się skończyła, byśmy mogli wysłuchać opowieści metropolitarnych urzędników o tym, co robią dla rowerów.

I właśnie wówczas okazało się, że Nantes Metropole promuje rowery elektryczne. Obywatele miasta i pracownicy mieszczących się tu firm mogą wypożyczać rowery elektryczne od miasta. Chodzi o zachęcanie do korzystania z tego środka transportu. Nantejczyk za 10 euro może przez trzy miesiące pojeździć na rowerze elektrycznym w pomarańczowo-niebieskich barwach Nantes-Metropole, a kiedy mu się to spodoba i będzie chciał kupić rower ze wspomaganiem, miasto... dopłaci mu do tego interesu nawet 200 euro!

W tej sytuacji wspominanie o tym, że na krytych parkingach rowerowych są dostępne gniazdka umożliwiające ładowanie rowerowego akumulatora chyba nie ma sensu. Tym barziej, że zasięg takiego akumulatora to zwykle grubo ponad 60 kilometrów (bateria w moim rowerze po naszej wycieczce wciąż - według kosmicznego panelu z wyświetlaczem umieszczonego na kierownicy - pokazywała pełne naładowanie).

Konrad Olgierd Muter

Dziennikarze "Polska na rowery" - Agata Kowalska (TOK FM) i Konrad Olgierd Muter - zwiedzają właśnie Francję , oglądając różne rozwiązania prorowerowe. I stąd się wziął krótki cykl "Dzienników francuskich".

Więcej o:
Copyright © Agora SA