Z dziennika rowerzysty miejskiego: Rowerowe postanowienia noworoczne

W zeszłym roku proponowałem Wam dość ogólne i mało spersonalizowane rowerowe postanowienia noworoczne. W tym roku chciałbym być bardziej konkretny. Powiem Wam, co sam postanowiłem. Jak będę miał świadków, to będzie musiało się udać!

Zrzucić dwa kilo.

A może i więcej. Podejrzewam, że więcej - bo najchętniej zrobiłbym to podczas przejażdżki przez Pireneje (z Col de Tourmalet po drodze). Od kilku lat wjeżdżam szosowym rowerem na coraz wyższe górki, więc - mam nadzieję - uda się i tym razem.

Nie palić.

Dobrych pomysłów. Czytaj: wrócić do podróży dookoła Polski. Przez kilka lat z moją żoną co roku zwiedzaliśmy rowerowo dość dokładnie jeden region Polski. Zaczęliśmy na Warmii i posuwaliśmy się zgodnie z ruchem wskazówek. I pięć lat temu utknęliśmy w Beskidzie Sądeckim. Nadszedł czas na wielki powrót. Szukajcie nas latem w Tatrach.

Powtarzać, co dobre.

Wziąć udział w porządnej, choć niezobowiązującej, masowej wycieczce rowerowej. Żeby nas było tak koło setki. Młodych i starych, kobiet i mężczyzn, na góralach, mieszczuchach i poziomych. W zeszłym roku dwa razy w czymś takim uczestniczyłem i - mam wrażenie - nie tylko mi się podobało.

Nauczyć się czegoś nowego.

Najlepiej - zaplatać koło. Rower jest dość prostą maszyną i właściwie każdy może nauczyć się go naprawiać. Są jednak takie elementy rowerowej anatomii, które niezmiennie od wielu lat pozostają dla mnie tajemnicą. Tak, jak zaplatanie koła. Może w tym roku uda się ten sekret rozwikłać.

Świecić przykładem

Czyli zachęcić kilkoro (powiedzmy... tuzin?) znajomych do przesiadki na rower. W tym roku w Warszawie nie powinno być to trudne. Ilość zamkniętych ulic, skrzyżowań i placów, utrudnienia związane z budową metra i organizacją euro, są doskonałą reklamą roweru. Zdaję sobie jednak sprawę, by przesiadka była trwała, korki nie wystarczą - potrzeba bodźców pozytywnych. Jest więc trochę miejsca na pracę.

A jakie są wasze postanowienia noworoczne?

kom

Więcej o:
Copyright © Agora SA