Daleko od odśnieżania? Radźmy sobie sami!

Na zarządy dróg w Polsce w kwestii odśnieżania tras rowerowych można liczyć z grubsza tak jak na prawdomówność polityków. Co robić? Musimy radzić sobie sami. Na przykład tak.

W sieci znaleźć można kilka domowych sposobów na odśnieżanie tras rowerowych, w razie, gdyby, jak co roku, zima zaskoczyła drogowców . Można na przykład doczepić pług śnieżny do całkiem zwyczajnego roweru. Jadąc do pracy, sami sobie odśnieżamy drogę. A przy okazji odśnieżamy ją innym cyklistom.

Rower z filmika powyżej ma jednak poważną wadę. Odśnieża dopiero za sobą, więc sam cyklista zmuszony jest brodzić w głębokim, kopnym śniegu. Sam z udogodnienia jakie stworzył skorzysta dopiero wracając z pracy. O ile w międzyczasie znowu nie spadnie śnieg.

Na szczęście znaleziono inne sposoby.

Niestety ten poziomy pług także ma swoje wady. Na czterokołowcu trudniej się przewrócić, ale przechowywanie go to prawdziwa zmora. To opcja raczej wyłącznie dla posiadaczy dużych garaży. Reszta z nas musi liczyć, że nasze zarządy dróg zakupią urządzenie, które w akcji podziwiać można na filmiku numer trzy (i w Legionowie).

Małe, mechaniczne zamiatarki, powszechnie stosowane do odśnieżania tras rowerowych w krajach cywilizowanej części Europy, u nas niestety wciąż są widokiem dość egzotycznym. Szkoda, bo nie dość, że odśnieżają one do suchego asfaltu (i bez korzystania ze znienawidzonej i kosztownej soli), to jeszcze robią to bardzo wydajnie. Są w stanie zastąpić pracę 50-ciu ludzi ze szpadlami i łopatami do śniegu.W dodatku wykonują pracę o wiele szybciej, co pozwala jeździć po trasie rowerowej już w tym samym tygodniu po ustaniu opadów.

Ciekawe ile lat minie zanim nasi zarządcy dróg nauczą się liczyć i zaczną ich używać?

Rafał Muszczynko

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.