Ile kosztuje i trwa jazda samochodem? A ile rowerem?

"Samochód jest szybki", "rower jest tani", "komunikacja zbiorowa jest powolna" - te banały każdy z nas słyszał setki, jeżeli nie tysiące razy. A jak jest naprawdę? Ile kosztuje i trwa jazda po mieście?

Powyższe stwierdzenia tylko w części są prawdziwe. Rower rzeczywiście jest tani, a komunikacja zwykle (choć nie zawsze) przegrywa w walce "o każdą minutę". Co do szybkości samochodu, to niestety jest to mit. Zobaczcie jak to wygląda w szczegółach. Choć oczywiście dla każdego z nas te dane będą nieco inne.

CZAS JAZDY

Samochodem

To nie po Warszawie jeździ się najgorzej.To nie po Warszawie jeździ się najgorzej. Fot. Franciszek Mazur / Agencja Wyborcza.pl Kierowcom wydaje się, że jazda samochodem jest najszybsza. Mają rację, sama jazda, nierzadko na granicy przepisów, jest szybka. Ale podróż już nie koniecznie. Na całą podróż autem bowiem składa się nie tylko jazda.

Po pierwsze do samochodu trzeba dojść. Zwykle trwa to co najmniej 5 minut, a z otwieraniem auta i przygotowaniem go do jazdy 10 (w zimę, gdy trzeba skrobać szyby lub wykopywać auto spod śniegu jeszcze więcej). Dla uproszczenia przyjmiemy 7,5 minuty.

Później ma miejsce już sama jazda. Załóżmy, że kierowca nieznacznie przekracza dozwoloną prędkość i tam gdzie może, jedzie 60km/h (kilometr w minutę). W ten sposób pokonuje dystans 10km. Niestety po drodze musi się zatrzymać na 5 sygnalizacjach świetlnych, na każdej po minucie. Traci też 10 minut w korku, co jest wartością bardzo optymistyczną jak na godziny szczytu, przynajmniej w Stolicy! W takich optymistycznie wyliczonych warunkach kierowca pokona nasza trasę w ciągu 25 minut.

Niestety po dojechaniu podróż się nie kończy. Za to zaczyna się szukanie miejsca parkingowego. Znalezienie go trwa zwykle około 5 minut. Dostanie się z niego do pracy - kolejne 7,5 minuty.

Łącznie dojazd samochodem będzie więc trwał 45 minut . Prędkość komunikacyjna (liczona dla całego dojazdu) auta wyniesie więc jedynie 13,3km/h . Zaskakująco mało? Niestety, auto w mieście wcale nie jest takie szybkie jak się wielu wydaje.

Rowerem

Rower, zanim na niego wsiądziemy, trzeba wynieść z domu lub piwnicy. Założymy, że cyklista po rower ma z rowerem bliżej niż kierowca po auto i średnio zużywa na to nieco mniej niż kierowca na wyjście z domu i dojście do parkingu. Liczymy 5 minut.

Podczas jazdy niewprawiony rowerzysta bez problemu utrzymuje prędkość średnią 20km/h (wprawiony pojedzie nawet 5-7 km/h szybciej!). W dodatku cyklista zwykle nie musi jechać tą samą trasą co samochód. Zwykle udaje się urwać z trasy kilka kilometrów na skróty przez parki i podwórka, z których auto nie może skorzystać. Dlatego za dystans dla rowerzysty przyjmiemy jedynie 8 kilometrów. Na swojej trasie rowerzysta spotka te same korki co kierowca, jednak nie będzie w nich stał tracąc czas. Spotka także 4 sygnalizacje świetlne (jednej uniknie jadąc drogą rowerową lub mknąc skrótem przez park). Na każdej z czterech straci, podobnie jak kierowca, po minucie.

Po dojechaniu do celu rowerzysta przypnie rower przed samym wejściem, dzięki czemu nie będzie szukał miejsca do parkowania. Wystarczy mu dowolny słupek, płot lub barierka, a te nie trudno znaleźć pod dowolnym budynkiem. Za to po dojechaniu do pracy rowerzysta straci 5 minut na wejście do budynku i przebranie się (choć zwykle nie jest to konieczne).

Łącznie czas dojazdu rowerem, pomimo wolniejszej prędkości jazdy, wyniesie więc jedynie 38 minut . Prędkość dojazdu naszego rowerzysty wyszła więc na poziomie 12,6 km/h Średnia prędkość rowerzysty jest niższa, bo rowerzysta jechał przecież krótszą trasą. Ale gdyby jechał tak samo długo jak auto - i tak byłby równie szybki jak samochód i dotarłby do celu w równe 45 minut. Gdyby zaś jechał szybciej niż 20km/h, pokonałby samochód nawet jadąc po jego trasie!

Komunikacją zbiorową

Tramwaje w WarszawieTramwaje w Warszawie Fot. Adam Kozak / Agencja Wyborcza.pl Wadą komunikacji miejskiej zwykle jest nie tyle czas samej jazdy. Ta zwykle odbywa się z prędkością średnią prędkością wynoszącą nawet 25km/h, co dałoby czas przejazdu trasy o długości 10km na poziomie 25 minut. Wszystko dzięki wydzielonym torowiskom (tramwaje) i pojawiającym się na naszych ulicach buspasom, które pozwalają autobusom ominąć korek.

Komunikacja traci przez pozostałe składowe czasu podróży: Czas dojścia z domu do przystanku (załóżmy czas identyczny z dojściem do auta: 7,5 minuty), oczekiwania na pojazd (optymistycznie - 5 minut) oraz czas dojścia do pracy z przystanku (kolejne 7,5 minuty). To te składowe powodują, że dojazd wydłuża się do 45 minut i ma średnią prędkość podróży na poziomie 13,3 km/h .

A to i tak wersja optymistyczna. W przypadku konieczności przesiadki do tej sumy śmiało można doliczyć kolejne 10 minut na przejście z przystanku na przystanek oraz oczekiwanie na kolejny pojazd komunikacji miejskiej. Wtedy prędkość może spaść poniżej 11 km/h, co stawia komunikację zbiorową w pozycji przegranej zarówno względem auta, jak i roweru. Strach pomyśleć, co by było, gdyby nie buspasy i wydzielone torowiska!

KOSZTY

Skoro czasu przejazdu niezależnie od środka komunikacji, są na naszej hipotetycznej trasie dość podobne, warto porównać koszty podróży.

Od razu zaznaczę, że ceny i warunki podróży oparłem na tych, które występują w Warszawie i w poszczególnych miastach (a nawet w samej Warszawie na innych trasach) sytuacja może się nieznacznie różnić. Drastycznych różnic jednak być nie powinno.

Samochodem

Aby w ogóle móc podróżować samochodem, trzeba go najpierw mieć. I tu zaczynają się koszty, których przeciętny kierowca nie wlicza do ceny pokonania kilometrów do pracy, a które to już na starcie stawiają auto na bardzo przegranej pozycji.

Kupno nowego auta to koszt co najmniej 40-50 tysięcy złotych. Zwykle około 1/4 tych pieniędzy tracimy w momencie wyjechania z salonu. Tak, drodzy kierowcy - utrata wartości pojazdu to też koszt! Zrozumie to ten, kto kupi nowe auto, wyjedzie nim z salonu, a następnego dnia będzie zmuszony z jakiegoś powodu je sprzedać. A ponieważ każdy samochód trzeba kiedyś sprzedać (względnie oddać na złom), ten koszt należy także liczyć. Są oczywiście auta używane (i taki pojazd warty 20 tys. zł przyjmiemy jako bazę do naszych wyliczeń), w których na wstępie nie stracimy aż tak wiele, ale generalna zasada brzmi - im nowsze auto, tym wyższa strata wartości.

Oprócz tego do kosztów jazdy autem należy także obowiązkowe ubezpieczenie (dla nowych aut to także ubezpieczenie przeciw kradzieży wymagane przy kredycie) liczące łącznie od tysiąca do dwóch tysięcy złotych rocznie. W obliczeniach przyjmiemy dość optymistyczną sumę 1000zł rocznie.

Do tego dochodzą koszty przeglądów - tych obowiązkowych i tych związanych z nagłą awarią auta. W nowych autach 100% kosztu do przeglądy w ASO, w starych koszt obowiązkowych wizyt stopniowo maleje, a rośnie koszt coraz częstszych napraw lub wymiany zużywających się podzespołów. Tak czy siak taniej niż za 1000 złotych rocznie się tego nie wykona.

Obowiązkowe są też koszty paliwa. Przy średnim dystansie 10 tysięcy kilometrów rocznie, spalaniu auta na poziomie 5 litrów na 100 km i benzynie kosztującej 5,5 złotych za litr rocznie wydajemy na paliwo 2750 złotych, co już samo w sobie wystarczyłoby na wakacje All Inclusive w ofercie Last Minute. Połowa z tego to podatki, szczególnie akcyza. I, wbrew temu, co głoszą zmotoryzowani, nie jest to podatek w jakikolwiek sposób związany z drogami. Akcyza to podatek związany z używkami i dobrami luksusowymi, z którego pokrywane są negatywne skutki i koszty zewnętrzne transportu drogowego - związane z chorobami (także tymi wywołanymi brakiem ruchu), zanieczyszczeniem (nie tylko powietrza) oraz hałasem, jaki jest powodowany przez auta. Tylko 35 procent tego podatku jest przeznaczone na drogi, w założeniu dlatego by móc zmniejszać negatywne skutki transportu (np montować ekrany akustyczne).

Tak czy siak, sumując wszystkie koszty, przez trzy lata używania kupionego auta i przebiegu rocznym 10 tysięcy km, łączny koszt jazdy autem wyniesie 34 250 złotych . Każdy kilometr jazdy autem będzie nas kosztował więc 1 złoty i 14 groszy.

Nie możemy zapomnieć jednak o kosztach parkowania auta. Celowo podajemy je na końcu, bo nie każdy parkuje auto płacąc za tą przyjemność. Pozwolimy sobie pominąć koszty parkowania w strefie płatnego parkowania (są dla każdego miasta inne), a upraszczając sprawę policzymy jedynie abonament za parking strzeżony pod domem lub miejsce w parkingu podziemnym (150zł miesięcznie). Daje to koszt 5400zł przez trzy lata (1800zł rocznie), który należy dodać do wcześniejszych wyliczeń. W ten sposób uzyskamy sumę 49 650 złotych w trzy lata, z czego jedynie 20 tysięcy to zakup auta! Kilometr z kosztami parkowania będzie kosztował nas już 1 złoty i 32 grosze .

Rowerem

Rower, podobnie jak auto, należy najpierw nabyć. Trudno powiedzieć ile wynosi koszt przeciętnie kupowanego roweru, bo producenci nie chwalą się takimi danymi. Za koszt przyjmiemy więc, nieco arbitralnie, sumę 2000 złotych. To więcej niż wydaje się na dobrej klasy rower miejski. Przyjęliśmy taką sumę, gdyż zakładamy, że każdy rowerzysta do roweru kupuje akcesoria (porządne zabezpieczenie, oświetlenie pojazdu, sakwa lub plecak itp), czy doposaża się w ubrania do komfortowej jazdy w deszczu lub zimą. W tej sumie spokojnie da się to wszystko zmieścić.

Przy codziennej jeździe rowerem, do wydatków należy doliczyć koszty serwisu i części. Aby było uczciwie, znowu zakładamy przebieg 10 tysięcy kilometrów rocznie. Jest to dystans jaki nierzadko pokonują rowerzyści miejscy - tu pięć kilometrów do pracy, tam do sklepu lub znajomego. Wydająca się ogromną i nieprawdopodobną liczba, tak naprawdę nie jest żadnym nadzwyczajnym wyczynem dla codziennie jeżdżącego rowerem człowieka.

Przy takim dystansie będziemy potrzebować dwóch serwisów roweru rocznie, każdy wart 100 złotych. Do tego dojdzie koszt części - 2 napędów rocznie (koszt jednego: 40zł łańcuch, 50zł kaseta, 100zł blat w korbie), klocków hamulcowych (3 komplety po 15zł rocznie), komplet opon (100zł rocznie) i jakiejś rezerwy na nieprzewidziane naprawy (200zł rocznie). Razem 925 rocznie. Dużo, ale i przebiegi nie są małe.

Na tym jednak koszty użytkowania roweru się kończą. Łącznie przez trzy lata na rower wydamy więc 4775 złotych . Da to nam koszt kilometra przejechanego rowerem wynoszący jedynie 16 groszy na kilometr .

Komunikacją zbiorową

Komunikacja zbiorowa jest najprostsza do policzenia. Nie liczą się tu bowiem kilometry i paliwo o zmiennej cenie, a tylko stały koszt biletu miesięcznego lub kwartalnego. W Warszawie odpowiednio 100zł miesięcznie lub 250 złotych co kwartał. Da to nam sumę 3600zł lub 3000zł zależnie od tego jaki rodzaj bilety wybierzemy.

Do tego doliczyć trzeba jeszcze koszt wyrobienia karty miejskiej, która jest niezbędna by jeździć na biletach długookresowych. Sama karta co prawda jest darmowa, ale jej wyrobienie wymaga zdjęcia i odwiedzenia jednego z kilku punktów w mieście, co wymaga od nas biletu. Zakładamy, że zdjęcia mamy, a dojazd do punktu wyrabiania karty uda nam się wykonać w cenie biletu dobowego - 15zł.

Łączny koszt jeżdżenia autobusem wyniesie więc nas 3015 lub 3615 złote . Odpowiednio 10 lub 12 groszy na kilometr .

Komunikacja miejska jest więc zdecydowanie najtańsza! Rower tylko odrobinę droższy, ale i najszybszy. A samochód? Cóż, on się w mieście zwyczajnie nie opłaca.

Rafał Muszczynko

Więcej o:
Copyright © Agora SA